Wyborcza obora
Może wreszcie jakaś odmiana losu? Bo nie Pizza Hut do mnie pisze tym razem, nie Rossmann – tylko kandydaci, moi przyszli przedstawiciele w samorządzie.
Wybory powinny być świętem demokracji. Lecz bliżej im obecnie do festiwalu wyboru mniejszego zła. Świętem demokracji okazało się referendum lokalne, w którym… wybranym przez nas przedstawicielom mieliśmy okazję pokazać – pozwolę sobie na olimpijską nomenklaturę – gest Kozakiewicza.
Wybory nie noszą znamion święta, ponieważ “święto” zobowiązuje. Narzuca pewne formy. Powagę, szacunek, podniosłość. Ale porzućcie wszelkie marzenia o uroczystym charakterze, wy, którzy głosujecie. Jest obora.
Krzty szacunku nie okazano przestrzeni, w której żyjemy. Kandydaci “wieszali się”, gdzie popadnie – niestety także na drzewach. Próbowali nawet – co w Bronowicach modne – zazielenić beton – niestety sprayem.
Pomijam akty wandalizmu, których ofiarą w Krowodrzy padł Przewodniczący krakowskiej PO, Grzegorz Stawowy. Jego plakaty albo niszczono, albo – wiele na to wskazuje – kradziono i rozwieszano bez wiedzy kandydata, a opinie na temat działalności dyrektora AMW pojawiały się nawet na murach. Sytuacja ta jest marginalnym wyjątkiem, potwierdzającym regułę, a mianowicie to, że krakowianie – mimo wszystko – potraktowali kandydatów z szacunkiem.
Niestety – najczęściej bez wzajemności. Wyborcom rzadko szacunek okazywano. Zmuszaliśmy się w redakcji do przeglądania, a nawet czytania ulotek. Pominę kwestie programowe i wysyp obietnic, bo wystarczy zapoznać się z przyrzeczeniami(!) z poprzedniej kampanii wyborczej, aby uświadomić sobie, że te ulotkowe programy “iluzją są i magią”, a ich realizacja zdarza się raz na milion. Rażą dziesiątki błędów. Niechlujstwo. Błędy ortograficzne i językowe. O interpunkcji lepiej w ogóle nie wspominać. Pojawiają się drobne, acz żenujące przekłamania. Roi się od banałów. Błędy mają także charakter merytoryczny. Np. Bogdan Smok, Przewodniczący RD VI, napisał, że pomógł Fundacji J. Cruyffa wybudować przy SP 93 boisko z okazji… Mistrzostw Świata w 2012 r.
Może – zamiast zaśmiecać miasto dyktami czy lansować się w towarzystwie VIP-ów – warto było dopracować swoje materiały, aby wyborcy poczuli się traktowani poważnie? Albo wybrać się na spotkanie w sprawie Fortu Bronowice, które olała prawie cała Rada Dzielnicy VI? Priorytetem okazało się redagowanie “wyborczego” numeru Gazetki Bronowickiej, który ze sprawami mieszkańców ma tyle wspólnego co “Komsomolskaja Prawda” z… prawdą.
Nie pachnie świętem. Pachnie oborą. Tym bardziej namawiamy was do głosowania na ludzi z krwi i kości (TUTAJ subiektywne rekomendacje naczelnego “Krowy”), a nie na pełne wydumanych frazesów “programy” z ulotek. Ulotek pełnych błędów – tak jakby nie dało się raz na cztery lata pokusić o odrobinę profesjonalizmu i chociażby korektę. W wyborach startuje wiele osób, które Kraków mają w sercu. Reszta gna poprzez listopadowe błota w kierunku umiłowanego koryta.
Tym pierwszym życzymy powodzenia. A tych drugich uprzedzamy. Wybory to dopiero początek. Przez całą kadencję będziemy uważnie patrzeć wam na racice.
Czytelnicy “Krowy”, bardzo uważajcie na swoje głosy. Świnie galopują właśnie po ostatniej prostej.
Fot. tytułowa: Klaudia Krzan
–1 Komentarz–
[…] niestrudzenie obserwuje krakowskich polityków i samorządowców, postanowiła rozliczyć ich z obietnic wyborczych. Tych, jak doskonale pamiętamy, było niemal tyle. ile „dykto-plakatów” wieszanych […]