Ulica Montelupich – zakazana reklama Krowy pojawiła się na telebimie
Po tym, jak miejska spółka odmówiła emisji reklamy naszego bloga na krakowskiej Arenie, postanowiliśmy spróbować szczęścia w sektorze prywatnym. Efekt? Nasz spot wyświetlany jest już w innej, prestiżowej lokalizacji. To ulica Montelupich w Krakowie.
Negocjacje z Arena Kraków SA to była droga przez mękę. Urzędnicy nie wiedzieli nawet jeszcze, jak nasza reklama ma wyglądać, a i tak, od początku, nie potrafili pokazać proklienckiego podejścia. Na odpowiedzi na maile czekałem po kilka dni, a i tak okazywały się niekompletne. Negocjacje trwały miesiąc i skończyły się fiaskiem (więcej o tym: TUTAJ). To zaskakujące, biorąc pod uwagę, że włodarze miasta tną wydatki, narzekając na dziurę budżetową.
Zapytanie ofertowe wysłałem więc do prywatnej firmy. Na pierwszego maila odpowiedziano mi w ciągu, uwaga, trzech minut! A w odpowiedzi od razu przesłano ofertę wraz z listą dostępnych lokalizacji. W ciągu doby dograliśmy szczegóły, podpisaliśmy umowę i opłaciliśmy fakturę.
Wybraliśmy telebim zlokalizowany na budynku Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej przy ulicy Montelupich. To miejsce charakterystyczne i prestiżowe. Z telebimem sąsiadują zabytkowe, XIX-wieczne budynki, w których znajduje się Uniwersytecka Klinika Stomatologiczna oraz areszt śledczy.
Stąd już rzut beretem do Kleparza i centrum miasta. Reklama cieszy oko pasażerów komunikacji zbiorowej oraz kierowców, ponieważ telebim widać z Alei 29 Listopada stanowiącej fragment krajowej i międzynarodowej drogi krajowej nr 7.
Jeśli historia naszej zakazanej reklamy byłaby medalem, miałby on dwie strony.
Strona jasna jest taka, że na krakowskiej Arenie spot wyświetlany byłby pewnie przez chwilę, bo to jednak nie są tanie rzeczy, a Krówka na milionach nie śpi. Tymczasem na Montelupich emisja potrwa 30 dni. Przez miesiąc, w ciągu całej doby, krakowianie przeczytać będą mogli hasło:
KROWODERSKA.PL – piszemy to, o czym milczy magistrat.
Jest też niestety strona ciemna. Reklamowe perypetie pokazały rzecz bardzo ważną. Prywatna firma w dobie kryzysu potraktowała nas jak klienta, pokazując profesjonalizm, ale także biznesowe podejście. Ludzie, którzy ją tworzą, wiedzą, że jeśli nie zarobią, to zbankrutują.
A co może wiedzieć pochodzący z partyjnego klucza prezes miejskiej spółki – na przykład takiej, która odpowiadać ma za budowę parkingów? On wie, że w trudnej sytuacji gmina tę jego spółkę i tak dokapitalizuje – choćby miała w związku z tym wziąć kredyt we frankach. Przecież spłacać go będą mieszkańcy. I bez względu na to, ile błędów zostanie popełnionych, to w najgorszym wypadku spółkę się zlikwiduje, a prezes zostanie “przeniesiony na inny odcinek”, aby nadal z partyjnymi kolegami “wspólnie tworzyć przyszłość Krakowa”.
Warto o tym pomyśleć, słysząc kolejne obietnice – tramwaju na Azory, parku przy Karmelickiej, Rynku Krowoderskiego itd.
Może za krakowskim “niedasię” nie stoją jakieś tajemnicze incydenty, które uniemożliwiają wiele rzeczy. Może po prostu trzeba wziąć się do pracy i na przykład odpisać na maila.
–1 Komentarz–
[…] z Jasła, odbywał służbę wojskową w Krakowie – wcześniej mieszkał w koszarach przy ul. Montelupich, później w pensjonacie przy ulicy Karmelickiej 9. Podczas jednego ze spacerów usłyszał […]