Żyć w Krakowie to jak żyć w betoniarce
– Chciałabym przekazać kolejną przygnębiającą wiadomość dotyczącą naszej dzielnicy. – napisała do nas niedawno Justyna Rogóż. Jaką? Napisała, że „nasze miasto szykuje się do likwidacji kolejnych i co gorsze, ostatnich już tak dużych terenów zielonych” w naszej dzielnicy. O które miejsce chodzi?
Tym razem padło na okolice Armii Krajowej.
Zgodnie z nowym Studium teren, na którym obecnie znajdują się ogródki działkowe „Widok” oraz „Złoty Róg” (pas zieleni wzdłuż Armii Krajowej, oddzialający Salwator Tower i ulicę) zajmie działalność „usługowa”.
Co w tym wypadku oznacza działalność usługowa? Biuro Prasowe UMK informuje, że takie przeznaczenie terenu oznacza między innymi budynki, w których realizowane są cele handlowe, biura i kilka innych, które w tym kontekście nie są istotne, ponieważ można być pewnym, że to nie one będą miały tam powstać.
Plany zabetonowania kolejnego kawałka krakowskiej zieleni budzą ogromną irytację mieszkańców. W tym wszystkim chodzi bowiem nie tylko o działkowców, choć to oni są najważniejsi. Jeżeli w tym miejscu powstaną biura, do których codziennie będą przyjeżdżać tysiące ludzi, to poszkodowani będą także mieszkańcy Salwator Tower oraz Widoku.
Z kilku przynajmniej powodów.
Przeczytajcie, jak o swojej irytacji opowiada Justyna Rogóż, która zwróciła naszą uwagę na tę zmianę w planach Studium.
Tomasz Borejza: Z listu, który do nas przysłałaś, bije głęboka irytacja. Skąd się ona bierze?
Justyna Rogóż: Powodem jest to, co w Krakowie dzieje się od szeregu lat. Ludzie są coraz bardziej sfrustrowani i bezbronni. Żyją w lęku, która działka zostanie zabudowana w następnej kolejności. Gdzie stanie blok lub biurowiec i zniknie następna wspólna przestrzeń lub zieleń. Kraków staje się miastem dla turystów i dla studentów. Ale dla nikogo innego. Nie myśli się w ogóle o miejscach rekreacyjnych dla mieszkańców.
Na Śląsku może być olbrzymi Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, który jest naprawdę fantastycznym miejscem dla mieszkańców tamtego regionu. W Warszawie również jest mnóstwo parków. Dlaczego w Krakowie się nie da? Park Jordana na tyle dzielnic, to trochę mało. To widać po weekendowym ścisku.
Ludzie potrzebują terenów do rekreacji, w Krakowie doszło do niezdrowej sytuacji, że walczymy obecnie o każdy centymetr zieleni. Miasto zapomina, że o jego jakości świadczy poziom zadowolenia mieszkańców. Jeśli miasto będzie dalej chaotycznie zabudowywać dzielnice mieszkalne i postawi wyłącznie na biznes, ludzie zaczną uciekać za miasto, płacić tam podatki, a do Krakowa będą przyjeżdżać wyłącznie do pracy.
Ta tendencja już jest widoczna. Nie zapominajmy, ze Kraków to nie tylko Rynek, Wawel czy centra biznesowe, ale również albo przede wszystkim- miejsce do życia dla tysięcy mieszkańców.
To że działkowcy są przeciwni takiej zmianie, jest jasne. Jednak ty nie jesteś działkowcem. Skąd troska o – jak mówią złośliwi – „relikt poprzedniej epoki”?
Nie jestem działkowcem. Nie mam okien z tej strony, chociaż mieszkam obok.
Ale co z tego? To nie ma znaczenia. Ważne jest to, że w tym mieście niedługo w ogóle nie będzie czym oddychać…
…nie żeby teraz było…
…te działki to mnóstwo zieleni. Tam jest bardzo dużo flory i fauny. To płuca tego miejsca.
Tyle się mówi o tym, że smog jest ogromnym problemem. A tu co? Kolejna działka ma być zabetonowana.
Przeznaczono ją pod usługi, ale to nie jest teren, na którym powinno coś takiego powstać. Kilkunastopiętrowe biurowce czy inne budynki usługowe powinny być budowane za Rondem Ofiar Katynia w okolicach powstającej Galerii Bronowice, gdzie istnieją tereny lepiej się do tego nadające. To jest dobre miejsce. A nie naprzeciwko osiedli mieszkaniowych i balkonów.
Odpowiadając na twoje pytanie. Ludzie młodzi też nie mają czym oddychać i też nie mają się gdzie spotkać, bo nikt w tym mieście nie dba o tereny rekreacyjne dla nas.
Mnie się ten sojusz bardzo podoba. Gdy 30-latkowie, „młodzi”, „nowocześni”, itd…, itp…, stają po stronie działkowców, których dotąd traktowano po macoszemu, to jest to dla mnie jasny znak, że coś zmienia się na lepsze.
To jest istotne. Zadzwoniłam już do Prezesa Rodzinnych Ogródków Działkowych i zaoferowałam nasze wsparcie. Nas, czyli mieszkańców. Nam, „młodym” i „nowoczesnym” – jak to nazwałeś – działki nie przeszkadzają. Doskonale wiemy, że wszyscy będziemy się starzeć i nie mamy ochoty za kilkanaście lat szukać zieleni 40 km za Krakowem.
Wygąda na to, że taka idea przyświeca dzisiejszym planom rozwoju tego miasta. Myślę, że w tym wszystkim zbyt dużą rolę grają pieniądze, a jakość życia mieszkańców od kilku lat schodzi na dalszy plan. A przecież „młodzi”, którzy – jeżeli tylko mogą – w zimie tygodniami nie wychodzą z domów z powodu smogu, też chcą zrobić coś żeby w tym mieście było lepiej, a nie gorzej. Te działki to ostatnie skrawki zieleni. Nowoczesnej zieleni. Skoro w krajach zachodu mogą z powodzeniem funkcjonować tzw. „Urban Farms” i na różne sposoby służyć wszystkim, to dlaczego tutaj nie mogą?
U nas ten betonowy postęp bardziej nas cofa niż przybliża do krajów bardziej cywilizowanych w kwestii podejścia do miejskiej zieleni. Bronowice stają się betonową pustynią. Musimy jednak pamiętać, że zmiany dotyczące wycinki zieleni, jak i tego skutki będą już nieodwracalne.
To co mówi Justyna Rogóż, choć smutne, napawa optymizmem. Jeżeli bowiem dzisiejsi 30-latkowie potrafią stanąć po stronie działkowców i dostrzec, że miasto jest wspólne, a interesy ich i ludzi starszych są zbieżne, to wyraźnie widać, że coś zmienia się na lepsze. Oby za kilka lat za relikt uważano nie to co ważne, dla ludzi starszych, ale głupi i nieprzewidujący egoizm oraz myślenie o mieście jedynie w kategoriach finansowych, który wciąż gości na salonach i korytarzach rady.
Oby, bo jeżeli tak się nie stanie, to cały Kraków będzie wyglądał tak jak Ruczaj. Skoro da się pchać w tę stronę Krowodrzę, to da się to samo zrobić z każdą inną częścią miasta.
No chyba, że Krowodrza nie da się pchać w tę stronę? Na razie trwa akcja zbierania podpisów.
Postęp wstecz
Niedawno pisaliśmy o tym, jak miejskie przestrzenie projektowało się 50 lat temu, a dokładnie o tym, jak Krzysztof Bień stworzył „Wspaniałe Osiedle Widok”. Dziś widać, że to myślenie o mieście należy do przeszłości (choć mam nadzieję, że także do przyszłości) a postęp idzie do tyłu.
Co bowiem stanie się z okolicą Armii Krajowej? Naszym zdaniem będzie tak:
Z zachodnich balkonów Salwator Tower zamiast działkowej zieleni, będzie widać, jak tysiące pracowników kolejnych outsourcingowych centrów buduje dobrobyt miasta. Przynajmniej do czasu, aż rosnące pensje (o ile będą rosły) nie spowodują, że stracimy na atrakcyjności wobec Bangladeszu lub Indii.
O parkingach dla wspomnianych tysięcy pracowników nie pomyśli nikt, bo nie jest to coś, o czym się w Krakowie myśli (jeżeli macie ochotę zobaczyć więcej to zajrzyjcie na Lea między 9 i 17). Dlatego po pierwsze nie będą mieli gdzie zostawić samochodu mieszkańcy Salwator Tower oraz przylegających do osiedla biurowców, w których mieści się m. in. Onet, a także Widoku. Przynajmniej w części przy ul. Armii Krajowej.
A co dzieje się, kiedy nie można zostawić samochodu pod domem, bo parkuje tam ktoś, kto przyjechał do pracy? Grodzi się miasto. Dlatego przybędzie płotów, a Widok może dorobić się rogatek i szlabanów. Czyli będzie dokładnie tak, jak na Ruczaju. Tego nie chcemy. Gdybyśmy chcieli to mieszkalibyśmy na Ruczaju, a nie w Krowodrzy.
Zniknie następna zielona wyspa na mapie dzielnicy, co odbije się na jakości powietrza. Zatem nie dość, że krakowianie chorują od smogu (Nie wierzycie? Przeczytajcie wywiad z prof. Ewą Konduracką ze szpitala Jana Pawła II – TUTAJ), to będą chorować jeszcze bardziej.
Ale jest w tym wszystkim jeszcze jedna ważna rzecz. A może w ogóle najważniejsza. Likwidacja działek, i nie mówię tylko o działkach przy Armii Krajowej, to odebranie sensu życia ogromnej rzeszy ludzi. Ogródki organizują aktywność wielu z nich. Każdy kogo babcia, dziadek, rodzice lub sąsiad, są działkowcami, wie o czym mówię. Likwidowanie takich miejsc jest zwyczajnym świństwem.
Dlatego pomóżmy naszym i nie naszym babciom i dziadkom. Nie dlatego, że sami nie potrafią sobie poradzić, ale dlatego, że razem możemy więcej. A, mówcie co chcecie, jest to piękny sojusz.
To dopiero początek
Drogę do w zasadzie dowolnej zamiany Rodzinnych Ogródków Działkowych w betonowe pustynie otworzy ustawa, nad którą obecnie pracuje Sejm. Jej wejście w życie jest planowane na przyszły rok, a najbardziej prawdopodobna, bo proponowana przez posłów rządzącej Platformy Obywatelskiej, wersja oferuje gminom możliwość w zasadzie dowolnej likwidacji ogródków.
Jeżeli miasto postanowi zlikwidować działki i grunt sprzedać deweloperowi, będzie mogło to zrobić w zasadzie bez żadnych ograniczeń. Warunki mają być bowiem tylko dwa: wskazanie gruntu zamiennego (może być daleko i kiepski) oraz wypłatę odszkodowań za mienie znajdujące się na działkach, czyli działkowcy za altanki, kwiatki i drzewa dostaną mniej więcej po równowartości metra kwadratowego deweloperskiego betonu. W porządku? Nie!
Kiedy ta ustawa przejdzie można się spodziewać fali takich likwidacji i betonowania kolejnych miejskich przestrzeni. Wszystko w imię postępu, bo tak to lubią nazywać autorzy tych pomysłów, którzy jednak niespecjalnie potrafią zauważyć, że to co uważają za relikt poprzedniego systemu, jest zdecydowanie bardziej nowoczesne i “zachodnie” (dlaczego w Polsce wszystko musi być nowoczesne i “zachodnie”?) niż oni sami. Patrz: Urban Farming.
“
Humoreska
Na koniec wracamy z Warszawy do Krakowa, bo zamach na PZD to pomysł stołeczny a nie krakowski, i żeby nie było zbyt smutno, to podkreślamy, że w tym wszystkim jest przynajmniej jedna humoreska. W załączniku do planu „Bronowice Wielkie” napisano: „W rejonach przystanków kolejowych i przystanków metra koncentracja zabudowy usługowej oraz zabudowy mieszkaniowej o zwiększonej intensywności.”
Jakiego metra? Tego metra, którego nigdy nie będzie, ale radni lubią o nim przypominać, kiedy są wybory. (Czytajcie: Metrem do Mydlnik? Tramwajem na Azory!)
Wnioski i uwagi do Studium można składać do 19 sierpnia (do wglądu wyłożono je w wakacje, by ułatwić mieszkańcom zgłaszanie wniosków) osobiście we wszystkich punktach obsługi mieszkańców w każdej siedzibie Urzędu Miasta Krakowa lub wysyłać na adres:
Urząd Miasta Krakowa
Biuro Planowania Przestrzennego
ul. Sarego 4
31-047 Kraków.
Elektronicznie też można, ale „opatrzone bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu lub poprzez Elektroniczną Platformę Usług Administracji Publicznej (ePUAP)” . Oczywiście po to, żeby ułatwić życie obywatelom.
Choć mi znów się wydaje, że najskuteczniejszą metodą jest ta, którą zaproponował Maks z Nie dla zabudowy parków w Krakowie, o której można przeczytać TUTAJ. W Parku przy Lea pomogła.
Czytaj także: Siedem powodów, dla których warto mieszkać na Salwatorze
–6 komentarzy–
A w moim mieście (ósmym co do wielkości w Norwegii) wzdłuż jednej z większych ulic (coś jak al. Armii Krajowej) w miejscu gdzie w tej chwili są parkingi dla lokalnych lokali usługowych, planuje się ich częściową likwidację i budowę… pasa zieleni.
Mieszkałam przy Armii Krajowej kilka lat i trzymam za Was kciuki. Żeby Krakowski magistrat zaczął myśleć głową (i płucami) zamiast kieszeniami…
Dobrze by było aby Rada Dzielnicy podjęła uchwałę, do której załącznik stanowiłyby konkretne uwagi do projektu. Uchwalenie studium jest bardzo ważne, spowoduje bowiem poprawę lub pogorszenie komfortu naszego życia. Rada Dzielnicy, choć ma małe uprawnienia tu akurat powinna się bardzo mocno zaangażować w obronę terenów zielonych. Tymczasem, na wniosek zarządu, na ostatniej sesji udzielono zarządowi uprawnień do podejmowania uchwał aż do 29 sierpnia. Znaczy to tyle że 2 osoby mogą przedstawić swoje stanowisko w imieniu całej Rady i np poprzeć projekt studium bądź zaniechać jakichkolwiek działań dając planistom nieme przyzwolenie na taką jego formę .Mieszkańcy podnoszą również że tereny Bronowianki są zapisane w studium jako usługowe. Ciekawe kto o to wnioskował i czy to aby nie tłumaczy dalszego postępowania Zarządu?
W Bronowicach nie możemy pozwalać na tak intensywną zabudowę, bo się tu zwyczajnie zadusimy od spalin i smogu. Zieleń to tlen! Problem w tym, że poza sporą kasą lądującą w kieszeni wiecznie nienasyconych deweloperów wyprzedawanie terenów przez miasto OD SZEREGU LAT nie przenosi się w żaden sposób na podniesienie jakości naszego życia: dziurawe drogi, przeludnione klasy w szkołach, brak przedszkoli i żłobków, brak terenów do bezpłatnej rekreacji, popisane sprayem mury. A po drogach na dodatek w biały dzień biegają osobniki z maczetami. W biurowcach za to pracują wykształceni wyrobnicy, jeśli porównamy ich zarobki z Zachodem. Niektóre biurowce to wciąż szkieletory jak ten niedokończony przy Galileo na ul. Armii Krajowej. Wybudowane na Euro hotele stoją puste. Kryzys weryfikuje rynek, ale nasza władza usilnie tego nie widzi, bo w jej kieszeniach pobrzękują pieniądze. Władza cierpi na chorą megalomanię, zadłużając miasto: centra kongresowe i stadiony to jest priorytet! Kraków nie jest tylko dla turystów, w magistracie zapominają, że w Krakowie również mieszkają ludzie, którzy ich wkrótce z wszystkiego rozliczą. Czy starsze osoby po likwidacji działek mają karnie usiąść przed Klanem albo na 5 ławkach na wąskiej Młynówce, a młodzi w międzyczasie mają się z braku tlenu udusić? Wyciętej zieleni nikt nam już nie zwróci.
[…] Więcej: Żyć w Krakowie, to jak żyć w betoniarce. […]
Czy przydatny byłby argument o ochronie krajobrazowej miasta? Zmotoryzowani turyści wjeżdżający do centrum od strony Armii Krajowej maja przed oczami przepiękny widok na Lasek i oba Kopce, podobny do tego, który ilustrował cyklem pasteli Wyspiański z okien pracowni. Jest to brama do miasta, pełna zieleni i powietrza i historycznych odniesień, może artyści podniosą larum? Tylko jak,żeby to było słyszalne, może podpowiecie?
W odezwie Bronowiczan do Prezydenta ten argument się znalazł 🙂