W latach 90. ubiegłego wieku każdy małolat miał “swoje” kioski na osiedlu. Można było w nich kupić gumy ,,Donald”, zeszyt lub bilet na tramwaj. Dla starszych pani odkładała do ,,teczki” zamówione wcześniej gazety, też te dla dorosłych. Asortyment dostosowany był do potrzeb wszelakich. Jak zabrakło herbaty czy rajstop to leciało się do Ruchu.