Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa
Może jeszcze nie na poziomie kiełbasy z Nyski, ale Frytki Belgijskie to jeden z najbardziej rozpoznawalnych food trucków w Krakowie. Nowe lokalizacje już niespecjalnie zaskakują. Dopóki nie przyjdzie się do punktu przy Zalewie Nowohuckim, bo ten jest inny niż wszystkie pozostałe i przez to wyjątkowy.
Gdy przechodziłam na wegetarianizm, trudno było mi rozstać się z dwiema przyjemnościami – kwaśnymi żelkami i frytkami belgijskimi – bowiem zgodnie z oryginalną recepturą, najlepszy efekt uzyskuje się smażąc je na tłuszczu wołowym. Niespodziewany zwrot akcji nastąpił jesienią zeszłego roku wraz z telefonem od przyjaciółki: “znalazłam belgijskie na roślinnym”. Ale jak to możliwe?
A no możliwe, bo frytownica z olejem roślinnym jest zautomatyzowana do tego stopnia, że mogą z nią bez przeszkód pracować osoby z zespołem Downa. I tak odzyskałam ulubione frytki, ale w zachwycie nad nowohuckim food truckiem zeszły na drugi plan.
Obalanie stereotypów
Frytki Belgijskie przy Bulwarowej to inicjatywa przedsiębiorstwa Społeczna 21, którego celem jest aktywizacja zawodowa osób z zespołem Downa. Działają non-profit – wypracowane zyski przeznaczają na rehabilitacje społeczną swoich pracowników.
Najwięcej osób dowiedziało się o tym miejscu w sierpniu tego roku, kiedy nad Zalew Nowohucki przyjechała ekipa programu telewizyjnego “Down the road. Zespół w trasie”. Opowiada on o szóstce młodych osób z zespołem Downa, które wraz z Przemysławem Kossakowskim ruszają w podróż swojego życia, wspólne odwiedzając sześć krajów, mierząc ze stereotypami, często określających ich jako niesamodzielnych i wymagających opieki.
Wśród bohaterek programu jest Agnieszka Kociołek, pracownica food trucka i córka jednej z jego założycielek. Nie tylko w programie, ale swoją codzienną pracą przy frytkach pokazuje, że życie z zespołem Downa wcale nie musi oznaczać zamknięcia w domu.
– Nasi pracownicy nie działają w ramach pełnego etatu, chociaż Aga by tak wolała, dla niej zawsze dzień w pracy jest za krótki. Jak kiedyś zachorowała i dostała od lekarza L4, to się popłakała. Prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w historii kariery zawodowej tego lekarza, żeby ktoś tak zareagował na zwolnienie lekarskie – śmieje się Grażyna.
Agnieszka była malutką dziewczynką, gdy razem z mamą dołączyły do krakowskiej “Tęczy” – Stowarzyszenia Rodziców i Przyjaciół Osób z Zespołem Downa. Od ponad 20 lat jego członkowie organizują zajęcia dodatkowe, wyjazdy, tworzą przestrzeń do spotkań dla rodzin, a przede wszystkim walczą o lepszą edukację, rehabilitację, możliwość podjęcia pracy i samodzielne, dobre życie.
Obecni pracownicy food trucka zostali więc wychowani w poczuciu spełnienia, sensu, motywacji do głębszego życia – co nie oznacza, że przejście ze szkoły do pracy nie było wyzwaniem. Dla przykładu, do szkoły woziła ich taksówka (placówki specjalne są rozrzucone po mieście); do pracy nikt nie dowozi, muszą do niej dotrzeć na własną rękę. Robią to z powodzeniem od ponad roku.
W otwarciu wyjątkowego food trucka pomagał fakt, że od samego początku byli zżytą ekipą – spośród pięciu pracowników czterech znało się ze szkolnej ławki na osiedlu Sportowym. Co więcej, jedna z tamtejszych nauczycielek odkryła ich potencjał zawodowy właśnie w branży gastronomicznej – bo w ramach jednych zajęć, przychodzili do szkoły na cały dzień, by ugotować daną potrawę, a potem ją zjeść. I to im się podobało, bo od razu widzieli, że ich wysiłek przynosi realną korzyść w postaci posiłku.
– Będąc wychowankami stowarzyszenia i takiej szkoły, chcieli od swojego dorosłego życia czegoś więcej. Dodatkowo mieli w domach pracujących rodziców, więc czuli, że sami też muszą sobie zapracować na swoje, a nie czekać na coś z góry, bo im się należy – opowiada Grażyna. – To raczej rodziców trzeba było uświadamiać i uspokajać, że ich dorosłe pociechy naprawdę dadzą sobie radę.
Najbardziej lubią klientów
Przez pół roku przygotowywali się do pracy w pierwszym belgijskim food trucku w Krakowie, przy ul. Św Wawrzyńca. – To był wspaniały gest ze strony pracowników z “Wawrzyńca”, że umożliwili im trening – podkreśla mama Agnieszki.
– Opowiesz mi, na czym polega twoja praca? – pytam Bartka, który przygotowuje dla mnie porcję frytek.
– Wkładam frytki do frytkownicy, smażą się. Składam kartonik na opakowanie. Nakładam sos, dostanie Pani bakłażan i rozmaryn. Czekamy parę minut. Bardzo lubię sprzedawać frytki – odpowiada, bez przeszkód obsługując również tablet do płatności i terminal.
Rozmowy z klientem nie sprawiają im problemów. Zwłaszcza że Bartek, podobnie jak Agnieszka, miał już do czynienia z pracą na planie serialowym. W szkole przez lata brali udział w grupie teatralnej.
– Osoby z zespołem Downa raczej mają odważną naturę, społeczna otwartość i chęć bycia z ludźmi to ich mocny atut. Oczywiście codzienna konfrontacja z obcymi była pewnym testem, ale zdają go codziennie wyśmienicie – wyjaśnia Grażyna.
Praca we Frytkach Belgijskich to dla nich ogromna lekcja odpowiedzialności i poczucia obowiązku. Nie ma, że się nie chce, bo są zmęczeni, czy mają gorszy humor (nie licząc oczywiście wyjątkowych sytuacji). Dlatego trenera pracy trochę smuci, gdy klienci traktują ich jak dzieci.
– Zdarza się, że klienci mają jakieś pytanie, więc wołają mnie do okienka, a wcale nie ma takiej potrzeby! – zapewnia. – Codziennie widzę postęp pracowników. Wiem, że cała energia tego miejsca nie idzie na marne, a wręcz ciągle rośnie. Czuję się spełniony, w ogóle nie jestem zmęczony tą pracą, właśnie dzięki moim współpracownikom. Takich miejsc w Krakowie powinno być znacznie więcej – dodaje.
Wtóruje mu Grażyna:
Na palcach dwóch rąk można wyliczyć osoby z zespołem Downa, które są w Krakowie aktywnie zawodowo. Wcale nie musi tak być, że absolwenci szkół zostają później w domach. To przecież strata wysiłku, jaką te szkoły włożyły w ich przygotowanie do życia. Aktywizacja zawodowa jest wymagająca, ale nie jest niemożliwa.
Frytki Belgijskie: “Jesteśmy drużyną”
Darek jest z wykształcenia technikiem budownictwa, ale w bolechowickim ośrodku Farma Życia odkrył w sobie dar do pracy z osobami niepełnosprawnymi. Specjalizuje się w hortiterapii – terapią ogrodem. Jest w trakcie robienia kursu opiekuna medycznego.
– Niech ta jego pasja trwa długimi latami! – życzy sobie Grażyna.
Zdarzały się małe kryzysy, jak wszędzie. Ten mniejszy miał miejsce, gdy jeden z pracowników chciał odejść z pracy. Dla tak zgranej ekipy było to zaskoczenie. Ale rozmawiali ze sobą, wspierali się, znaleźli rozwiązanie. Bartek mobilizował swojego kumpla w chwilach zwątpienia.
– Jesteśmy drużyną! – podkreśla.
Drugi, większy kryzys – wiosenny lockdown. Nie chodzi nawet o straty finansowe ale o to, jak trudne dla pracowników z zespołem Downa było nagłe odizolowanie od ludzi, a zwłaszcza siebie nawzajem. Tym bardziej że dopiero co zaczęli organizować pracę wyjazdową food trucka, m.in. na derbach Krakowa, czy krakowskim Sylwestrze na Rynku Podgórskim.
– Większość naszych klientów przychodzi do nas ze świadomością, że to wyjątkowe miejsce, więc są wyrozumiali, gdy na przykład czasami coś się troszkę przedłuży. Zrozumieli nawet na derbach, gdy Bartkowi wymsknęło się, że kibicuje innej drużynie niż tej, pod której stadionem staliśmy. Odpowiedzieli tylko: “no fajnie, ale my kibicujemy tej drugiej” – wspomina Darek.
Przed sezonem zimowym planują wprowadzić do oferty frytki z batatów i gulasz. Jako przedsiębiorstwo zajmują się też od pewnego czasu produkcją rękodzielniczą na zamówienie. Robili już m.in. gadżety dla muzeum obwarzanka i miejskich wodociągów.
– Bardzo bym chciała, żeby takie wydarzenia jak zlot fanów programu “Down the road”, z warsztatami, aktywnościami, wspólnym spotkaniem przy jedzeniu, jeszcze się tu kiedyś odbyły. Wierzę w to – podsumowuje Grażyna.
***
Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu Krakowski biznes. W tych przeczytacie między innymi o doskonałej pizzerii w krakowskich Czyżynach, Hucie Wypieków, którą także znajdziecie nieopodal Zalewu Nowohuckiego, tym jak na dachu bloku zrobić elektrownię słoneczną oraz warsztacie rowerowym, w którym osoby bezdomne doprowadzają do porządku nawet te rowery, na których inni postawili już kreskę.
A także za kulisy słynnego Coctail Baru Czarodziej.
Zajrzyj też na stronę FB Społecznej 21.
–19 komentarzy–
Pracują, są aktywni i szczęśliwi. Szczęśliwsi od wielu uznających się za “normalnych”. Super inicjatywa. I właśnie takie działania miasto powinno rozwijać i wspierać.
Jełi ten artykuł mialby kogoś odwieźć od zrobienia aborcji po wykryciu wady dziecka, to zapewniem że jesli rodzić nie jest jakąć patologią, to wolał by żeby jego dziecko miało szanse na lepszą pracę niż w smażalni frytek.
aleś Adam pierdolnął… widzę że kategoryzujesz ludzi na podstawie ich pracy, pewnie sprzątaczki i dozorców też masz za kogoś gorszego
Wolałbym aby moje dziecko było szczęśliwe smarząc frytki, niż zakompleksione i z depresją grając w filharmonii…
Super inicjatywa! Podziwiam i bardzo się cieszę, że ludzie z zespołem Downa dostają szansę na uczestniczenie w życiu naszym codziennym, że chcą pracować , że sobie świetnie radzą. ?
Bardzo dobry artykuł. Można by zaktywizować kolejne osoby z zespołem Downa i otworzyć filię gdzieś na Ruczaju ?
Adam nie rozumie, że nie chodzi tu o sukces zawodowy, tylko o to, że każda osoba jest bardzo cenna i ma niezbywalne prawo do życia mimo swojej choroby. Tylko Pan Bóg ma prawo odebrać życie – a jeśli decyduje, by ktoś żył mimo choroby, to znaczy, że daje mu specjalne powołanie współcierpienia z Panem Jezusem i wynagradzania za grzechy takich, między innymi, ludzi, jacy ostatnio wywrzaskują różne rzeczy na ulicach polskich miast.
W sumie swoi robią dla swoich, trzeba być upośledzonym żeby żreć ten przepłacony syf z food raka
[…] W Małopolsce przybywa tego typu podmiotów. Na stronie Krowoderska.pl wspominano już m.in. o Społecznej 21 działającej w Nowej Hucie, czy o Żywej Pracowni z Krakowa. Z kolejnymi podmiotami można zapoznać się dzięki wspomnianemu […]
[…] O tym, że Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa. […]
[…] MAX Grillu z Nowej Huty, którego właściciele zarządzają już małym kulinarnym imperium, najlepszych frytkach w Nowej Hucie i świetnych zabawkach dla wszystkich tych, którzy mają dość plastikowego […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]
[…] Najlepsze frytki w Nowej Hucie robią ludzie z zespołem Downa […]