Kabel Ariadny. Wiedeński epilog na Eurowizję
Podróże nie tylko kształcą, ale też inspirują. Dzięki ostatniemu wypadowi do Wiednia uświadomiłem sobie, że istnieje cudowne rozwiązanie problemu pojazdów, które ostatnimi czasy eksponowane są na Rynku Głównym – na podświetlanych scenach z europalet. Scenach podpiętych do Sukiennic kablami Ariadny, o czym pisaliśmy TUTAJ i TU też.
Nad piękny modry Dunaj jeżdżą ostatnio krakowscy dziennikarze, aby dokonywać wielkich odkryć i po powrocie oznajmiać, że samochody w centrum jednak nie są fajne, a zieleń w mieście jest na wagę złota. Do Wiednia nie udałem się szlakiem truizmów. Nie pojechałem tam także za chlebem. Pojechałem za winem.
Kiedy moje zmysły wyostrzyły się dostatecznie, natrafiać zacząłem na krowoderskie akcenty. Tak w sklepach z pamiątkami, jak i w ZOO:
Ale to akcenty muzyczne, a nie parzystokopytne zdominowały w ostatnim czasie przestrzeń stolicy Austrii. Wszystko to za sprawą widocznej na poniższym zdjęciu Conchity, której – w związku ze zbliżającym się finałem Eurowizji – rodacy stawiają pomniki, a nawet pieką torty w jej kształcie.
Tak ogromne przedsięwzięcie wiąże się z potrzebą konstruowania wielu scen, zapewnienia nagłośnień, oświetleń etc. W zabytkowym ścisły centrum nie natrafiłem jednak na ślady jakiejś drastycznej komercyjnej ingerencji w miejską tkankę. Kontynuowałem spacer, obserwując wiedeńczyków, którzy opalają się w promieniach wiosennego słońca, bądź też odpoczywają w cieniu rozłożystych drzew, które pnie mają takie, że być może nawet ZIKiT nie poradziłby sobie z wycinką.
Niespodziewanie poczułem się jak w domu. Potknąłem się o kabel i prawie wpadłem na toalety toi-toi. Wszystko jakby żywcem przeniesione z krakowskiego Rynku Głównego:
Są jednak pewne subtelne różnice. Po pierwsze, wiedeński kabel nie jest podpięty do Sukiennic (ani innego zabytkowego obiektu) tylko do miejskiego szaletu. Po drugie, kabel ten nie zasila oświetlenia samochodu-reklamy, lecz podświetla baner reklamowy samej imprezy, a także dostarcza prąd potrzebny robotnikom do ustawiania sceny. I po trzecie wreszcie – wszystko to dzieje się na placu pod ratuszem – siedzibą burmistrza i rady miejskiej, a nie w sercu zabytkowej części miasta, czyli na przykład na placu pod Katedrą Św. Szczepana (Stephansplatz).
* * *
Szanowne Władze Krakowa! Cieszę się, że naszym mieście odbywają się takie wydarzenia jak “Misteria Paschalia” czy “OFF Camera Festiwal”. Zdaję sobie jednocześnie sprawę – patrząc np. na 7%-owe obłożenie parkingu pod Muzeum Narodowym – że bez pomocy sponsorów nie udałoby się Wam zorganizować powyższych. Przyjmuję do wiadomości, że BMW, Lexus czy Mercedes pozostaną twarzą (maską?) lokalnego sponsoringu. Ale zainspirował mnie Wiedeń i oto mam dla Państwa kuszącą propozycję:
Jeśli nie uda się zrewitalizować pl. Wszystkich Świętych i przerobić go na plac zabaw, to przyjmijcie proszę na swój strzeżony przez Straż Miejską parking pod Magistratem te ekskluzywne reklamowe limuzyny. Urzędowe karoce mogą takiemu obwoźnemu salonowi samochodowemu dodać jedynie blasku i prestiżu.
I nie traktujcie tego jak dowcip. A już na pewno nie jako dowcip z brodą.
–0 Komentarz–