Kraków jest jak pokój, którego nie wietrzono 22 lata. Oni nie chcą, żebyście otworzyli okno
Poprosiłem Google o cytaty, w których ktoś mówi, że miarą człowieka są jego wrogowie. Wyrzucił całą stronę mądrych ludzi, którzy powiedzieli coś takiego. Mówił to Winston Churchill. Mówił nasz Stanisław Cat-Mackiewicz. Mówili inni. A dlaczego to zrobiłem? Bo kiedy patrzę na krakowską kampanię wyborczą, to wydaje mi się, że te cytaty pasują jak ulał. I warto zwrócić waszą uwagę, że czasami ważniejsze od tego, CO jest mówione, jest to KTO coś mówi. Po prostu lepiej pokazuje to, jak jest.
Zobaczcie teraz, co w ostatnim czasie dzieje się w Krakowie.
Mamy Łukasza Gibałę, który w tych wyborach startuje jako kandydat niezależny i oczywiście można go lubić albo nie lubić i różnie oceniać. Ale trudno nie dostrzec, że (poza Łukaszem Kmitą) był też jedynym liczącym się politykiem na listach wyborczych, który nie ma związków z układem rządzącym Krakowem od ponad 20 lat. Andrzej Kulig? Wiceprezydent Jacka Majchrowskiego. Aleksander Miszalski? Jak ktoś wie, co krakowska Platforma wyczyniała przez ostatnie lata na krakowskim podwórku, może się tylko uśmiechnąć z lekkim politowaniem i przypomnieć fotkę Ekipy Majchrowskiego oraz liczne stanowiska w administracji miejskiej, które zajęli ludzie tacy jak Hawranek i Kosek.
Lub Kośmider. Albo historię Fortu Bronowice i rolę Stawowego.
I teraz przez ostatnie miesiące, a może i dłużej, gdy weźmie się pod uwagę choćby magistrackie media, trwa w Krakowie bardzo ostra kampania wyborcza. Która w ostatnich tygodniach jeszcze się zaostrzyła. Na pewno wiecie, jakim gównem się w niej rzuca, więc daruję sobie przypominanie. Ale zwrócę waszą uwagę na jej aktorów.
Mamy więc tak.
Związanego z Warszawą dewelopera, który postanowił zasponsorować gazetki i reklamy atakujące Gibałę za… bycie deweloperem, choć ten nim nie jest.
Od którego – nawiasem mówiąc – nitki znajomości biegną też do ekipy rządzącej Krakowem i Krakowskiego Holdingu Komunalnego. A ten czasami wydaje się raczej przechowalnią dla partyjnych polityków bez pracy, niż organizacją mającą dbać o czystą wodę w kranie. Wielu by więc było na rękę, by nie sprawdzać zasadności ich zatrudnienia.
Youtubera, który potrafi grypsować, bo ma interesującą historię osobistą i przewijające się w niej między innymi grupy przestępcze oraz trudną relację z fakenewsami.
Ale za to widywano go w towarzystwie polityków PO, którzy odpowiadają za kampanię.
Z pewnością bez związku.
Mamy związany z Warszawą Sok z Buraka, który znany jest z tego, że lubi niszczyć ludzi, których nie lubi PO.
I w pewnym sensie, choć w innej niż Sok z Buraka roli, mamy w tym wszystkim też tzw. media głównego nurtu. O czym Marcin Kędzierski pisze na Wszystko Co Najważniejsze tak: „Moim zdaniem pierwszym i najważniejszym powodem takiego wyniku I tury był swoisty ‘walec medialny’, czyli pełne wsparcie kandydata Platformy Obywatelskiej ze strony w zasadzie wszystkich mediów, i to nie tylko lokalnych, ale i ogólnopolskich.”
Co zresztą specjalnie nie dziwi, bo duże media od zawsze lubią duże partie, a nie niezależnych lokalnych polityków. Myślę więc, że w wypadku rywalizacji kandydata PO i kogoś spoza partyjnego układu w każdym mieście byłoby dokładnie tak samo.
Czyli, zobaczcie, macie tak:
– przyssanych do miejskich etatów polityków z układu, który rządził Krakowem 20 lat;
– deweloperów, którym z jakiegoś powodu zmiana tego układu nie jest w smak;
– wielką partię polityczną, która na front rzuciła wszystko co ma;
– wielkie media, które zwykle wolą raczej wspierać możnych tego świata oraz polityków, którzy dziwnym trafem niemal zawsze należą do tej samej partii.
Jednak czy taka walka polityczna jest niedopuszczalna? Czasami jest nielegalna, więc niektórymi sprawami pewnie zajmą się sądy. Ale nie. Generalnie nie jest niedopuszczalna. Polityka, nawet samorządowa, to zabawa dla ludzi o grubej skórze. Wyciąganie afer i pokazywanie błędów służy demokracji, bo realnie bywa jedynym skutecznym batem na polityków.
Ale to działa tylko wtedy, kiedy odbiorcy podchodzą do tego co się im próbuje serwować krytycznie. Tymczasem przy zmasowanych kampaniach, często anonimowych, bardzo trudno jest to zrobić. Dużo łatwiej jest utonąć w gównie płynącym niezwykle szerokim strumieniem. Szczególnie kiedy materiały trafiają do ludzi w sposób, który nie daje czasu na zastanowienie, a ich bohaterom szans na odniesienie się do nich, a tak dzieje się na przykład wtedy, gdy wypuszcza się je tuż przed ciszą wyborczą.
Gdy widzicie coś takiego, najlepszą metodą by nie dać się zmanipulować, jest zastanowienie się nad tym, kto za nimi stoi i kto na nich korzysta.
To bardzo często mówi więcej, niż treść.
I w tym wypadku jest tak, że kiedy przyjrzeć się autorom tego wszystkiego, mówi całkiem nieźle o ich bohaterze, czyli Łukaszu Gibale.
Ale czy to oznacza, że ten będzie dobrym prezydentem?
Oczywiście, że nie. Może będzie. Może nie. Okaże się, o ile dostanie szansę.
Nawet w samej kampanii zrobił już bardzo dużo błędów, które pozwalają w to wątpić.
Natomiast wiem jedno. Kraków jest dziś jak pokój, którego nie wietrzono od 22 lat. Po takim czasie w każdym pomieszczeniu zaczęłoby śmierdzieć stęchlizną. Czas otworzyć okno i solidnie wywietrzyć to miasto. Ewidentnie ktoś nie chce, żebyście to zrobili.