Kraków Przeciw Igrzyskom
Politycy Platformy Obywatelskiej wymyślili, że w 2022 roku zrobią w Krakowie Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Niedługo zacznie się praca nad naszą (ich za nasze pieniądze?) aplikacją. Tylko na jej przygotowanie przeznaczono kilkadziesiąt mln złotych.
Sama strona internetowa ma kosztować kolejne 8 mln, a wszystko – gdybyśmy igrzyska dostali – nie wiadomo ile, ale wiadomo, że absurdalnie dużo. Na tyle dużo, że Szwajcarzy z Gryzonii w referendum zdecydowali, że nie mają ochoty wydawać ich w taki sposób. Wiadomo. Ich nie stać, a nas stać. Kwoty, które padają stanowią równowartość nawet 10-letniego budżetu naszego miasta. Wszystko odbywa się bez żadnych konsultacji społecznych i za plecami społeczeństwa.
Dlatego mieszkańcy miasta postanowili zawalczyć z arogancką władzą i domagają się debaty publicznej oraz referendum.
Dziś rozmowa z Tomaszem Leśniakiem, który koordynuje kampanię “Kraków Przeciw Igrzyskom” i mówi: “Nic o nas, bez nas!”
Chcesz Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie?
Nie, dziękuję.
Ale dlaczego? To taka fajna impreza.
Przede wszystkim, decyzje o tak dużych projektach powinniśmy podejmować wspólnie.
Na igrzyska przeznaczone zostaną miliardy złotych z portfeli mieszkańców Krakowa oraz wszystkich mieszkańców kraju, bo koszty są dzielone pomiędzy samorządy, województwa oraz budżet centralny. A nas nikt nie pytał o zdanie w tej sprawie.
Najpierw potrzeba szerokiej debaty społecznej, analizy doświadczeń innych krajów i miast, a następnie referendum, w którym ogół mieszkańców będzie mógł podjąć odpowiedzialną decyzję.
Zatrzymajmy się na pieniądzach. Mówisz miliardy. Ile miliardów ma kosztować Olimpiada?
Są trzy oficjalne dokumenty opracowane w lutym i czerwcu: dwa raporty otwarcia w sprawie igrzysk i szczegółowy budżet imprezy. Co bulwersujące, nie zostały one udostępnione szerokiej opinii publicznej; trafiłem na nie przypadkiem, gdy czytałem w sieci o przetargu na obsługę procesu aplikacyjnego.
W każdym razie w lutym szacunkowy budżet obliczano na 32 miliardy złotych.
Czyli nie 5, nie 10 i nie 15, jak mówiła Jagna Marczułajtis?
Nie… W czerwcu pojawił się dokument określający tę kwotę na 21 miliardów. Nie wspomniała o tej liczbie do tej pory ani Minister Sportu Joanna Mucha, ani przewodnicząca Komitetu Aplikacyjnego Jagna Marczułajtis.
To w ogóle wiadomo, ile to będzie kosztować?
Przy tak ogromnych projektach zawsze jest problem z dokładnymi szacunkami. Jednak oficjalne szacunki są przygotowane i powinny zostać podane do wiadomości publicznej, żebyśmy wiedzieli, o jakiego rzędu wydatki chodzi. Tymczasem co chwilę słyszymy od polityków inną wersję i żadna nie zbliżyła się nawet do wspomnianych 21 miliardów.
Wkładając to w kontekst, to te 10 mld „rozstrzału” to mniej więcej trzyletni budżet Krakowa.
Co gorsza, prof. Bent Flyvbjerg z Oksfordu pokazuje, że igrzyska to jedyny megaprojekt, w którym koszty zawsze są niedoszacowane. Tak było w każdym badanym przypadku w latach 1960-2012. Koszty faktyczne są wyższe średnio o 179 %. To są ogromne pieniądze.
Ogromne. Niezależnie od tego, które z tych kwot weźmiemy, to w najniższych szacunkach jest to roczny budżet miasta, a w tych bardziej prawdopodobnych nawet 10-letni. Oczywiście pieniądze pochodzą także z budżetu centralnego, ale i tak dziwi to, że w Krakowie zamyka się szkoły, bo nie ma pieniędzy i na wiele innych ważnych rzeczy także nie ma, a na igraszki zawsze się znajdzie?
To jest pytanie między innymi do radnych Krakowa. Przede wszystkim tych z Platformy Obywatelskiej, którzy w ostatnich latach najaktywniej wspierali cięcia w edukacji.
Oni mogą odpowiedzieć, czemu są w stanie przez dwa lata mówić, że brakuje środków na szkoły, a w tym samym czasie stwierdzają, że stać nas na imprezę, której budżet liczy się w miliardach.
Dziwne jest też, że decydenci niczego się nie nauczyli przy okazji organizacji Euro 2012. A może to jest po prostu desperacka próba zapełnienia stadionów, z którymi mają teraz problem polskie samorządy…
No jak to? A promocja miasta, wizerunek kraju, itd… Wszystko bezcenne.
W wojewódzkim raporcie na temat Euro szacuje się, że łączne wydatki związane z Euro wyniosły w Krakowie około 1,4 miliarda złotych (przy czym trzeba pamiętać, że ostatecznie nie odbył się u nas nawet jeden mecz!). W trakcie Euro ruch turystyczny spadł, a wzrost w trakcie całego roku wyniósł ledwie 0,7%. Zdecydowanie lepsze wyniki notowaliśmy we wcześniejszych latach. Tak, że trudno mówić o pozytywnym „efekcie Euro”.
To fakt. I będąc złośliwym wobec naszej sportowej władzy. Rok z EURO był dla budżetu miasta jednym z najgorszych w ostatnich latach. Dopiero w tym zaczynamy dochodzić do siebie.
I to nie jest przypadek. Wydatki na wielkie imprezy sportowe są szczególnie wysokie w okolicach samej imprezy. Z igrzyskami będzie podobnie.
W najbliższych dwóch latach 48 milionów złotych pochłonie sam proces aplikacyjny. Później pieniądze popłyną jednak zdecydowanie szerszym strumieniem. Sama strona internetowa ma kosztować 8 mln złotych…
Ile!?
8 mln złotych.
To ja biorę tę fuchę.
Generalnie praca przy promocji ZIO to żyła złota, bo na to przeznacza się… miliard złotych.
Miliard? Niejeden problem udałoby się za to rozwiązać.
To jest pytanie o priorytety rozwojowe.
Zamiast inwestować w niedofinansowaną edukację i politykę zdrowotną, pieniędze przeznacza się na efektowne megaprojekty. I to nie jest tylko chęć dorobienia się, lecz przede wszystkim naiwne, neoliberalne przekonania.
Zastaw się a postaw się, to w Polsce żywa postawa.
Może inaczej, raczej myślenie w kategoriach „gonimy Zachód”. Szkoda jednak, że ta modernizacja sprowadza się tylko do stadionów, a nie dotyczy już szeroko rozumianej polityki społecznej.
Rozwoju nie da się oprzeć na takich zrywach.
Wiedzą już o tym mieszkańcy Aten, gdzie dług związany z igrzyskami uważa się za jedną z przyczyn kryzysu greckiego. Jeszcze bardziej wymownym przykładem jest Montreal, którego mieszkańcy spłacali dług przez 30 lat. Dlatego powinniśmy patrzeć raczej w kierunku krajów skandynawskich i systematycznie inwestować w edukację, zdrowie, kulturę. Szwedzka Minister Kultury i Sportu stwierdziła, że organizacja igrzysk odbiłaby się niekorzystnie na tych dziedzinach, więc lepiej, żeby Szwecja nie kandydowała.
Zostawmy pieniądze, skoro i tak wiadomo tylko tyle, że będzie ich trzeba bardzo, ale to bardzo dużo.
Zaczekaj chwilę, bo tu jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. W umowie z MKOL zapisuje się, że jeżeli przekroczymy budżet – a zawsze się go przekracza – podejmujemy zobowiązanie, że każdy nieprzewidziany wydatek zostanie przez nas pokryty.
Można wydać nawet takie pieniądze, ale jeżeli ktoś nas zapyta i będziemy tego chcieli. Operujemy kwotami rzędu kilkuletniego budżetu miasta. Jak wyglądały konsultacje społeczne w tej sprawie?
Zacznę od tego, jak wyglądały gdzie indziej. W większości miast, gdzie są planowane ZIO, było albo będzie przeprowadzone referendum. Odbyło się już w Oslo, a w Monachium będzie za kilka dni. W Szwajcarskim kantonie Gryzonia mieszkańcy już zdecydowali, że nie chcą igrzysk.
W razie czego można przeprowadzić się do Szwajcarii…
Mówisz o miejscach, gdzie lokalna demokracja działa nieco inaczej niż u nas. Jak było w Krakowie?
Rada Miasta Krakowa podjęła uchwałę intencyjną jeszcze w 2012 roku. Od razu przeznaczono 1,5 miliona złotych na wstępne przygotowanie procesu aplikacyjnego.
Na co je wydano?
Kto to wie… A jeśli chodzi o konsultacje społeczne, to takie zjawisko do tej pory nie zaistniało. Jagna Marczułajtis powoływała się na sondaż przeprowadzony przez Radio Kraków. Tymczasem wielu mieszkańców nie tylko nie zna szczegółów, ale też w ogóle nie wie, że taki projekt jest przygotowywany. Gdy nie zna się kosztów, to wszystko brzmi bardzo fajnie i miło. Moim zdaniem jedyna możliwość w tym wypadku to referendum, poprzedzone solidną publiczną debatą.
Taką decyzję muszą podjąć mieszkańcy, a nie politycy lub urzędnicy ponad naszymi głowami.
Co dalej?
Rozpoczynamy kampanię informacyjną. Na naszym profilu facebookowym oraz stronie internetowej, którą wkrótce uruchomimy, będziemy pisać o doświadczeniach innych miast i regularnie publikować komentarze. Wkrótce ogłosimy też list otwarty, pod którym każdy będzie mógł się podpisać.
Nic o nas bez nas!
A ja zapraszam także na Krowoderską. Sprawa ZIO będzie u nas gościć często i będziemy przekazywać, co się dzieje, bo nie może być tak, że tego rodzaju decyzja jest podejmowana za plecami mieszkańców miasta. Nic o nas bez nas!
Tomasz Leśniak – doktorant w Instytucie Socjologii UJ, aktywista miejski i sympatyk Zielonych. Współorganizował protest przeciwko cięciom w krakowskiej oświacie, a obecnie koordynuje badania poświęcone skutkom społecznym prywatyzacji stołówek szkolnych i kampanię “Kraków Przeciw Igrzyskom”.
(Data publikacji: 6 listopada 2013 r.)
–10 komentarzy–
[…] Czytaj całość wywiadu: → krowoderska.pl […]
„W trakcie Euro ruch turystyczny spadł, a wzrost w trakcie całego roku wyniósł ledwie 0,7%. Zdecydowanie lepsze wyniki notowaliśmy we wcześniejszych latach. Tak, że trudno mówić o pozytywnym „efekcie Euro””
A jakie są wyniki dla całej Polski?
Według wyników badań ankietowych w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2013 roku było: 35 mln przyjazdów cudzoziemców, o 5,6% więcej niż w tym okresie poprzedniego roku. Liczbę przyjazdów turystów w tym czasie firma Active Group oszacowała na ponad 7,1 mln (o 6% więcej). http://www.msport.gov.pl/badania-rynku-turystycznego/charakterystyka-przyjazdow-do-polski-w-pierwszej-polowie-2013-roku.
To jest właśnie długofalowy efekt Euro w skali całego kraju, który będzie działał też w kolejnych latach.
Na Euro jako miasto nie zyskaliśmy za dużo, bo nie odbył się u nas żaden mecz. Pamiętajmy, że Małopolska jest niedoinwestowana, większe środki kierowane są przez lepiej lobbujące miasta, jak Gdańsk czy Wrocław, nie mówiąc o Warszawie. Olimpiada to szansa by pieniądze popłynęły także do Krakowa.
Uważam,że jest to skok na kasę.Zarobek na pozorowanych działaniach(na wstępie już1,5 mln),Mętny argument promocji w bardzo odległej perspektywie.Nie wierzę,że kiedykolwiek będzie się płynnie jeżdziło po drogach.Czy pod brakujące obiekty nie trzeba będzie kogoś wywłaszczyć a to niejednokrotnie graniczy z cudem.Popatrzmy ile kosztuje olimpiada w Soczi!Mamy ogólny kryzys i w tej sytuacji rzuca się hasła pracy nad nierealnymi projektami,które garstce ludzi zapewnią profity z kasy państwowej.W Polsce każde dziwne hasło znajduje aprobatę posłów i radnych.Zero odpowiedzialności,bo nikt nie ponosi konsekwencji za niegospodarność i marnotrawstwo publicznych pieniędzy.Podnośmy podatki w różnej postaci by starczyło na fanaberie.Od 1989 nie doczekałam się zmniejszenia liczby posłów,urzędów.Stale tylko powstają nowe-budowane lub istniejące budynki przeznaczane na urzędy.Teraz rozbudowa sejmu!I tak bez końca-po nas choćby potop!
[…] – Przeciwnicy (zwolennicy referendum?) mówili natomiast mniej więcej to, co Tomasz Leśniak w rozmowię ze mną, którą publikowaliśmy jakiś czas temu i jest do przeczytania TUTAJ. […]
[…] Przeciwnicy ZIO (zwolennicy referendum?) mówili zatem mniej więcej to, co Tomasz Leśniak w rozmowie, którą możecie przeczytać TUTAJ. […]
[…] spotkanie wokół książki Markusa Miessena „Koszmar partycypacji”. O książce porozmawiają Tomasz Leśniak, Dorota Leśniak-Rychlak, Arek Gruszczyński i Tomasz […]
[…] i w środę Kraków Przeciw Igrzyskom organizuje protesty w Urzędzie Miasta Krakowa i w Radzie Miasta. Ich inicjatorzy gorąco […]
No i jak się ma to hipotetyczne 5% wzrostu ruchu turystycznego do kosztów Organizacji Euro 2012? Ruch turystyczny rósł już wcześniej, poza tym w poprzednich latach był kryzys. Proszę o dowód,że ten ruch turystyczny wzrósł na skutek EURO.
[…] też chcą wakacji. Od listopada zeszłego roku – czyli od wywiadu z Tomaszem Leśniakiem i mojej pierwszej rozmowy z Jagną Marczułajtis na temat igrzysk – roboty co nie miara. […]
[…] będę, a dlaczego to wszyscy wiecie i nawet pisać się już o tym nie chce) staje Tomek Leśniak. Za igrzyskową kampanię – po prostu szacun. 29-latek, który pojechał za granicę zarobić na to, by móc zatrzymać kretyński pomysł […]