Fort Bronowice przelał czarę goryczy. Trzeba skończyć z betonowaniem Krakowa
Minęły zaledwie dwa lata nowej kadencji starej władzy, a nam ciężko się odnaleźć pomiędzy kolejnymi déjà vu. Dlatego zdecydowaliśmy, że trzeba wbić jej kilka szpilek.
Nie jest żadną tajemnicą, że Krowoderska.pl – pewnie dlatego, że przez parę lat tworzyliśmy ją hobbystycznie po godzinach – przeszła chwilę temu w stan “uśpienia”, a z tego, co się tu działo, zadowolony nie był nikt. Najmniej my sami. To, że nam się nie chciało, trochę było spowodowane brakiem czasu, chęci i motywacji, ale trochę też naiwną wiarą, że w Krakowie coś drgnęło i rzeczy zaczynają się układać. Na tyle, że może nawet – kto wie, zakładaliśmy – następny przewodniczący rady miasta nie będzie pracował u dewelopera.
Niestety, beztroski czas, kiedy odpoczywaliśmy od krytycznego spojrzenia na to, co dzieje się w mieście, dobiegł końca. Po każdym spacerze zalewa nas krew – chyba, że akurat nic nie widać, bo miasto skrywa chmura smogu – więc spróbujemy postawić “Krówkę” na nogi i naostrzyć jej rogi, czyli szpilki.
Kroplą, która przelała czarę goryczy, było to, że Fort Bronowice okazał się idealnym terenem do zainwestowania i zrobienia dobrze deweloperowi, a nie do stworzenia parku i zrobienia dobrze mieszkańcom. Ale przecież nie tylko to.
Spółka Trasa Łagiewnicka, choć obiecywano inaczej, utopi majątek w budowie bieda-autostrady, aby łatwiej przemierzać samochodem piękne miasto, które coraz bardziej przypomina osiedle Ruczaj.
Młynówkę Królewską rozjeżdża deweloper, bo stała się zapleczem placu budowy. A przecież dewelopera upilnować się nie da.
I nie brakuje tylko zadowolenia władz miasta z rosnącej jakości życia.
A jak przy Bronowicach jesteśmy, to trzeba podkreślić pewną rzecz. Złość to jedno. Ważniejsza jest inspiracja. Tej dostarczają nam ludzie. Tacy ludzie, jak Tomek Kruczek, który remontuje starą bronowicką chatę. Wbrew urzędnikom, wbrew deweloperom, wbrew logice. Po godzinach. Samodzielnie. W imię zasad. On może? Możemy też my. I podczas gdy w lokalnych mediach czytacie teksty, które Urząd Miasta kupuje w ramach tak zwanych “akcji edukacyjnych”, a w magistrackiej telewizji prezenterka, której makijaże kosztują dziesiątki tysięcy złotych, pięknie opowiada o tym, jak wspaniale żyje się w Krakowie, postaramy się opowiadać właśnie takie historie, jak ta Tomka Kruczka. I wbić kilka szpilek celniejszych niż przez ostatni czas.
Prawdziwa twarz tego miasta więcej znaczy niż jego wizerunek na podrasowanej widokówce. Widokówki są dla turystów.
Pojawi się trochę zmian i nowości. Nie od razu, bo potrzebujemy miesiąc – dwa, aby stabilnie stanąć na czterech racicach. Ta zapowiedź powrotu publikowana jest dzisiaj – głównie jako zapowiedź mocnego tekstu, który popełnił Andrzej Śledź, a który przeczytacie wieczorem. Andrzej na razie “nadawał” będzie prosto z Londynu, co jest o tyle dobre, że z dystansu pewne rzeczy widać lepiej. Ukażą się u nas teksty Jana Niedośpiała z Fundacji Stańczyka oraz Łukasza Mańczyka. A to nie koniec, ale więcej konkretów już niedługo. Wróci też trochę tego, co już było i podobało się nam i wam.
Gorąco zachęcamy Was do kontaktu i do współpracy, dziękując, że nadal jesteście z nami! I uprzejmie prosząc, by wybaczyć wszystkie braki i to, co było nie tak.
Zdj. tytułowe: flickr.com, Arctic Wolf, CC BY-ND 2.0
–3 komentarze–
Po mojemu, jedynym antidotum jest odsunięcie nie tylko “majchrowszczików” ale i szeroko pojętej kamaryli od władzy. Poszedłbym dalej – zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż 100 km od miasta. Oby nie trzeba było zapraszać Mr Marcelusa Walence’a, by “odspawać” niektóre pupy od stołków – Boguś – to do Cię!
Fajnie, że wróciliście. Mam wrażenie, że krakowskie “tęgie głowy” dawno temu olali mieszkańców. Dla nich liczy się tylko deweloperka i turyści.
proszę napiszcie coś o rozjechanych Azorach (na których jeszcze się dużo buduje), ulica Wajsa jest przykładem jak wyremontować ulicę tylko dla samochodów – chodniki zastawione, po trawnikach już nic nie ma