Nie jesteśmy przeciw. Jesteśmy za czymś innym
Niewiele rzeczy wkurza nas tak bardzo jak bronienie poronionych pomysłów poprzez zarzucanie adwersarzowi, że jak nie chce „tego”, to nie chce „niczego”. Jest więc tak, że odkąd zaczęliśmy robić “Krowoderską”, często chodzimy wkurzeni. Bowiem za każdym razem, kiedy “Krówka” wierzgnie poirytowana idiotycznym pomysłem, odzywa się chór głosów, który mówi, że “Krowa jest przeciw wszystkiemu, a jedyne co potrafi, to hejtowanie”.
Otóż, Drodzy Krytycy, Krowa nie jest przeciw. Krowa jest po prostu za czymś innym.
Nie jesteśmy przeciwko rozwojowi miasta i nowym inwestycjom. Chcemy, by Kraków się rozwijał i chcemy, by w Krakowie budowano. Chcemy jednak, by robiono to z głową. Jesteśmy za to przeciwko rozrastaniu się miasta bez ładu i składu, za to w cieniu dziwnych relacji oraz zbiegów interesów, które wydają się normalne, bo są tutaj od zawsze, jednak wcale normalne nie są.
A skoro mowa o zbiegach interesów. Nie jesteśmy przeciwko Bogusławowi Kośmiderowi. Jesteśmy za tym, by standardy postępowania w Radzie Miasta Krakowa były na tyle wysokie, że jej przewodniczący nie będzie pracował w żadnym miejscu, które wywoła choć cień podejrzeń o konflikt interesów. I tak samo nie jesteśmy przeciwko Grzegorzowi Stawowemu. Jesteśmy za tym, by ludzie zajmujący w naszym mieście oraz całym samorządzie stanowiska byli wybierani w konkursach oraz mieli do tego kompetencje większe i bardziej na miejscu niż legitymacja partyjna.
Nie jesteśmy przeciwko samochodom. Jesteśmy za tym, by podróżując po Krakowie nie być skazanymi na to, że trzeba jeździć samochodem. Dlatego jesteśmy za rozwojem komunikacji publicznej i sieci dróg rowerowych. Tak jak nie jesteśmy przeciwko metru, choć to nam się nie podoba. Jesteśmy po prostu za tym, by zamiast roić o metrze, na które nas nie stać, wykorzystać to, co już mamy i uruchomić krakowską SKM-kę. A jak ta powstanie, to pomyśleć, czy metro jest dalej potrzebne.
Nie jesteśmy przeciwko prezydentowi Majchrowskiemu. Jesteśmy za tym, aby rozważył, czy nie czas po latach trudów odpocząć na zasłużonej emeryturze lub, przynajmniej, zdecydował się na wpuszczenie do urzędów więcej świeżej krwi, zamiast żonglować ciepłymi posadkami.
Nie jesteśmy przeciwko wiceprezydent Koterbie. Jesteśmy za tym, aby wypowiadając słowa “typowy teren do zainwestowania” w kontekście Fortu Bronowice czy Rynku Krowoderskiego miała na myśli dobro mieszkańców, a nie interes deweloperów.
Nie jesteśmy przeciwko Marcinowi Kandeferowi. Jesteśmy za tym, aby znalazł pracę odpowiednią dla swojego wykształcenia. Wówczas szukając mu posady, nie trzeba by było zmieniać regulaminu miejskiej spółki.
Nie jesteśmy przeciwko wydaniu miliarda złotych na infrastrukturę. Jesteśmy za tym, aby zamiast na bieda-autostradę Łagiewnicką przeznaczyć te środki na stworzenie komunikacji miejskiej z prawdziwego zdarzenia.
Nie jesteśmy przeciw Budżetowi Obywatelskiemu. Ale jesteśmy za tym, by był on procesem budującym miejską wspólnotę, a nie marketingową zabawką w ręku radnych.
Nie jesteśmy przeciwko budowie parkingów. Jesteśmy za tym, by budować je tam, gdzie są potrzebne.
Nie jesteśmy nawet przeciwko parkingowi przed magistratem. Jesteśmy za tym, by był tam skwer.
Nie jesteśmy też przeciw miejskim płotom. Pod warunkiem, że te są żywopłotami.
Zdecydowanie jesteśmy za to przeciw wycinkom.
W tym jednak – fakt, że od niedawna – towarzyszy nam Jacek Majchrowski.
Nie można więc powiedzieć, że to hejterstwo.
Malczyński & Borejza
–3 komentarze–
Szanowni Panowie,
nie przeczytacie o tym w żadnym tekście dziennikarskim, dlatego spieszę wyjaśnić, że mój zakres obowiązków w każdym miejscu pracy (tak jest i również w przypadku KHK S.A.), zgodny jest z moim wykształceniem, a także doświadczeniem zawodowym.
Z pozdrowieniami
Bardzo miło że pofatygował się Pan z odpowiedzią.
Nie mniej jednak, chętnie bym przeczytał jakie to wykształcenie, jakie umiejętności i jakie konkretnie obowiązki – sam ocenię jako mieszkaniec tego miasta, czy jest Pan odpowiednią osobą.
Pozdrawiam
Fajnie że Wasza krytyka jest warunkowa i bierze pod uwagę okoliczności, szkoda tylko że nie do końca jesteście konsekwentni – bezsensowna wycinka to zło, ale “nic nie wycinać, bo wycinka jest złą” to głupota.
Dla jednego 4 piętrowego, 5 klatkowego bloku (~200 osób) potrzeba 1ha lasu. Potrzeba w sensie filtru – taki obszar jest w stanie pochłonąć wydychane przez te osoby CO2 i zwrócić zużyty tlen. Wyobraźcie sobie miasto w takich proporcjach – nie żebym nie chciał, ale to nie realne.
Natomiast realne jest żeby do budowy był konieczny plan zagospodarowania, koniec z kupczeniem WZ-tkami i zasłaniania się “ja muszę WZ wydać”. W planie zagospodarowania można wrzucić:
– wymaganą ilość zieleni (wymaganą funkcjonalnie, czyli o określonej zdolności do filtrowania powietrza) – to od razu załatwi kwestię parków i przestrzeni separującej
– wymaganie 1, ogólnodostępnego miejsca parkingowego na np. każde 20m2 oddawanej powierzchni mieszkalnej (dla biur 2x więcej – albo ile wyjdzie z sensownych wyliczeń)
-wymaganie co do infrastruktury rowerowej (szerokość, jakość nawierzchni, oznaczenia, krzywizny zakrętów)
-wymagania na odległość między płaszczyznami ścian z oknami w prostej funkcji wysokości – czyli np. 20m + 5m na każde piętro (dla dwóch 4 piętrowych bloków wyjdzie 60m, a wieżowców – 120m)
i mamy czystą sprawę, koniec slamsów w cenie złota…
takie tam marzenia…