Ukochany pierścionek zaręczynowy oddała walczącej o niepodległość Polsce!
“Panny z Wesela” Moniki Śliwińskiej to opowieść o spotkaniu Krakowa i Bronowic. Panów i chłopów. Jednak, by mogły spotkać się dwa światy, najpierw musieli spotkać się ludzie. Spotkać i zakochać się w sobie. Poniżej przeczytacie fragment, który opowiada o tym, jak Lucjan Rydel pokochał Jadwigę Mikołajczykównę. A ona jego. Autorka opowiada w nim między innymi, jak Panna Młoda z Wesela oddała ukochany pierścionek zaręczynowy, przedmiot dumy, na formujące się polskie legiony.
- Czytaj także: Paniusie z mieszczańskiego Krakowa pluły jej pod nogi. „To ta małpa, co Rydla zbałamuciła”
Oświadczalnia
Każdy powinien przed ożenieniem trzy lata szaleć.
W czerwcu 1900 roku Lucjan Rydel ma już spory dorobek artystyczny, rozgłos i uznanie. Cztery z jego utworów dramatycznych zostały wystawione na deskach Teatru Miejskiego. W 1899 roku wydał pierwszy tom Poezji. Przekłada z greckiego Iliadę; pierwszą pieśń zilustrowaną przez Stanisława Wyspiańskiego opublikował w 1896 roku „Tygodnik Ilustrowany”. Do tego wykłada literaturę powszechną na Wyższych Kursach dla Kobiet im. A. Baranieckiego, w nowym sezonie teatralnym będzie pisał felietony teatralne dla dziennika „Czas”.
Jeszcze niedawno odżegnywał się od małżeństwa. W lutym pisał o Kazimierzu Tetmajerze: „A już najmniej ze wszystkiego życzyłbym mu małżeństwa, z dwojga złego, niechby już raczej nogę złamał, bo to mniej przeszkadza w pisaniu”.
Po spotkaniu z Jadwigą zmienił zdanie. Wszystko, co przeżył i czego doświadczył, oddziela grubą kreską. O swoich relacjach z kobietami napisze za kilka tygodni: Ja nigdy nie byłem dla nich człowiekiem tylko zawsze poetą, firmą literacką, gębą odbitą wTygodniku Illustr. Czułem ciągle, że gdyby nie mój talent imoje książki, to dla tych pań nie byłbym zgoła interesujący. Cóż ich poza mojemi wierszami imojemi sztukami mogła obchodzić moja dusza, mój charakter? Ito czułem, że może niejedna byłaby poszła dla mnie przez tę literacką próżność iliteracką pozę, żeby sobie zmojego imienia literackiego zrobić kolię czy agrafę ichodzić wtem na bale, rauty iprzyjęcia.
Tegoroczne lato zamierza spędzić w Bronowicach Małych. Już dopiął ostatnie szczegóły: nocuje u Anny i Kaspra Klimów (mieszkają nieopodal Mikołajczyków). Stołuje się u Tetmajerów. Płaci symbolicznie. Plany na pozór układają się sielankowo, typowe wakacje: Będę sobie leżał wsadzie na trawie zkułakami podłożonymi pod głowę ibędę rachował liście na gruszach ijabłoniach. Nie mogę się już doczekać — pisze do Franciszka Vondráčka. Faktyczne intencje są bardziej złożone, ale jeszcze o nich nie mówi nikomu. Chce poznać bliżej Jadwigę, spędzić więcej czasu w jej towarzystwie, bez skrępowania i bez troski o etykietę. Przyzna się do tego za kilka miesięcy.
Icałymi tygodniami nie dawałem poznać po sobie, że Jadwisię mam na woli ina oku. Siedziałem wsadzie z Iliadą którą tłomaczyłem, Włodzio oparę kroków odemnie malował. Tak nam schodziły dni całe. Jadwisia czasem pozowała, czasem zajęta była wpolu tak że ją tylko widywałem przelotnie, ale też inieraz zostawała cały dzień wdomu przy gospodarstwie. Iwtedy nie odejmowałem od niej oczu, nie traciłem ani jednego jej słowa. Bił od niej wdzięk młodości, piękności anade wszystko wdzięk dobroci. Przekonałem się że jest taką jaką ją mieć pragnąłem. Wtedy przyznałem się Włodziowi, że ona była wyraźniejszym powodem mojego pobytu w Bronowicach.
Wydawać się może, że nie ma dwóch osób bardziej różnych. Wszystko to, co ukształtowało ich człowieczeństwo, wyrasta z innego pnia: otoczenie, doświadczenia, wykształcenie, wybory. On ma lat trzydzieści, ona siedemnaście. W procesie wzrastania obydwoje idą własnymi drogami. Te dwa pozornie odmienne światy stykają się w niejednym punkcie. Poprzednie dziesięć lat życia Jadwiga przeżyła pod opieką Tetmajerów. Jest dzieckiem tego domu i sukcesorką pielęgnowanych wartości. Nie tak daleko stąd do świata pojęć i ideałów Rydla.
Lubiła mnie, podobałem się jej. Teraz mówi mi otwarcie że nieraz myślała sobie: „Nie ma co! Gdzieżby on się ze mną żenił!”. Nie spodziewała się nie przypuszczała idlatego też pozwalała sercu się odezwać ipokochać. Gdyby wtedy był się jej trafił jaki chłopak wiejski porządny isympatyczny byłaby za niego wyszła ito bez żalu po mnie. Ale mnie lubiła coraz bardziej. Awmiarę jak zmojego zachowania się zaczynała odgadywać że ja ją kocham— rozkochiwała się iona we mnie pomalutku, nieświadomie. Iprzyszło wreszcie do tego, że nie mówiąc sobie nic prócz dzień dobry idobranoc patrzyliśmy na siebie jakiemiś dziwnemi oczyma. Spostrzegłem, że gdy wchodzi do pokoju gdzie siedziałem zWłodziem to pierwsze jej spojrzenie pada na mnie, że wpolu udaje że nie widzi gdy się zbliżam do niej, ale wodzi za mną ukradkiem oczyma.
W poniedziałek 16 lipca przypada święto w rodzinie Żeleńskich. Po ośmiu latach, chwilami trudnych i dramatycznych, Tadeusz, syn Wandy i Władysława Żeleńskich, otrzymuje stopień doktora wszech nauk lekarskich. Okolicznościową notkę zamieszcza dziennik „Czas”. Na uroczystości do Krakowa jadą Tetmajerowie. Rydel zostaje w Bronowicach. Może porozmawiać z Jadwigą bez świadków.
Otoczenie zwłaszcza kobiety pomiarkowały, że się coś pomiędzy nami dwojgiem dzieje. Dłużej milczeć znaczyło woczach tej chłopskiej rodziny wyjść za takiego jegomościa co bałamuci dziewczynę, choć do niej się nie odzywa, apotem rozkochawszy ją ucieknie.
W tych dniach oświadcza się Jadwidze. Siedzą na drewnianej ławce od strony południowej. Za plecami mają ścianę domu, obok róże, przed sobą lipę. To miejsce w tradycji rodzinnej przetrwa jako „oświadczalnia”.
Poszła ze mną za dom do ogródka,
Usiedliśmy na ławce pod ścianą,
Była trwożna i taka cichutka,
Kiedym patrzał w jej twarz ukochaną.
Lipa kwitła przed nami w ogródku
I pachniała drobnem kwieciem złotem…
Gdym za rękę brał ją pomalutku,
Serce we mnie waliło jak młotem.
Helena Rydlowa z dwojgiem młodszych dzieci spędza wakacje w letniej willi Antoniny Domańskiej w Rudawie. Rydel odwiedza matkę, nim oficjalnie poprosi o rękę Jadwigi. Wprawdzie Helena daje synowi przyzwolenie na małżeństwo, ale jej zgoda jest najeżona warunkami. Obawia się, że decyzja jest nieprzemyślana i podjęta pod wpływem chwili. „Znała jego optymizm życiowy, niepraktyczność, skłonność do przesady i poetycką wyobraźnię” — pisze wnuczka. Rydlowa chce rozmawiać z Anną i Włodzimierzem Tetmajerami.
Tymczasem w Bronowicach atmosfera jest napięta. Starania o rękę Jadwigi nie uszły uwagi rodziny. Może doświadczenie niedopełnionych zrękowin Marysi i Ludwika de Laveaux jest przyczyną sceptycznej postawy Mikołajczyków. Najmłodszy z rodzeństwa Jakub Mikołajczyk wspomina: „Mój ojciec nawet, jakby nie dowierzając szczerym zamiarom Rydla, postanowił usunąć siostrę z domu i oddać ją na służbę. Dopiero słowa Tetmajera, poręczającego uczciwość zamiarów Rydla, wpłynęły na zmianę stanowiska ojca”.
Po przyjeździe z Rudawy do Bronowic Lucjan Rydel pisze do matki dziesięciostronicowy list: Naprzód to, że nie wiedziałem, że rodzice Jadwisi domyślają się czego. Kiedy od Mamy wróciłem pokazało się, że spostrzegli od paru dni co się święci, awidząc że nie zwracam się zupełnie do nich byli wcale niezadowoleni. Włodzio jednak zaręczył im słowem za mnie [że] jestem uczciwy człowiek iże wszystko tak albo inaczej wnajbliższym czasie się wyjaśni. Wtedy właśnie pojechałem do Rudawy. Gdyby się Mama sprzeciwiła, było rzeczą postanowioną Jadwisię natychmiast zdomu usunąć choćby na służbę. Toteż cały dom oczekiwał znajwiększym niepokojem, co przywiozę.
Niepokoi się głównie Jadwiga.
Włodzio, którego pytałem oto, powiedział mi że podczas mojej bytności wRudawie siliła się cały dzień na spokój ale że on który ją zna od dziecka, widział, co się znią dzieje. Zastałem ją wpolu obrabiającą buraki. Po minie mojej zgadła co przynoszę iaż się zaczerwieniła zradości. Nie wiem jak Mamie dziękować za to, że mogłem przywieźć jej taką odpowiedź.
Lipa kwitnie pod oknem, kiedy Lucjan Rydel prosi o rękę Jadwigi. Przepijają do siebie na szczęście. Po raz trzeci o córkę Mikołajczyków stara się ktoś z miasta. Jeśli nawet Jadwidze i Jacentemu towarzyszy niepokój o przyszłość dziecka, ukrywają obawy przed Rydlem.
Nadzwyczajnie byli zadowoleni— pisze do matki — okazywali iokazują to zupełnie szczerze, anajwięcej podoba mi się to że jednak bynajmniej nie uważają, że to zmojej strony jaka łaska, biorą rzecz zupełnie po prostu: skoro się dwoje ludzi kocha to jedno drugiemu nie robi żadnej łaski inajnaturalniejszą rzeczą jest że się chcą pobrać. Żadnych upadlających uniżoności, żadnego nadskakiwania zich strony. Wkwadrans po rozmowie ze mną, ojciec, bardzo uszczęśliwiony, poszedł nasmarować wóz pod snopki, jakby się nic nie stało. Ta prostota inaturalność jest zupełnie ładna ibudzi we mnie uszanowanie. Niech Mamusia wyobrazi sobie rodziców jakiej panny krakowskiej, któraby miała konkurenta otyle zponad swojej sfery— jakby się śmiesznie nadymali, jakby papa uHawełki na całe gardło powtarzał: „mój przyszły zięć pan hrabia XY!”.
Długi list do matki pisany po powrocie z Rudawy i oświadczynach kończy słowami: chciałbym za zgodą Mamy ostatecznie inieodwołalnie uważać się za narzeczonego Jadwisi ipo rozmowie zWłodziami dowiedzieć się pod jakimi warunkami ikiedy pobłogosławiłaby nam Mama. Nie nalegam inie naglę ale bardzobym już pragnął, żeby to nie szło wzbyteczną odwłokę. Bo icóż czekać?
Pierścionek zoczkiem
Bądźcie zdrowe wy rączyny
Pilne do roboty,
Com wam dał na zrękowiny
Pierścioneczek złoty.
Złoty, z brylantem. Prawdopodobnie pamiątka rodzinna, bo Lucjan Rydel nie rozstaje się z nim od lat. W pamięci Jadwigi pierścionek z kamieniem od zawsze pozostaje w nierozerwalnym związku z właścicielem.
Helena z Rydlów Rydlowa: „W wiele lat później matka moja opowiadała, śmiejąc się, jak to nie zwracała uwagi na «pana», który w półdziecinnej jeszcze wyobraźni istniał dla niej tylko jako posiadacz pierścionka «z oczkiem», budzącego jej zachwyt. «Żeby mi to Rydel kiedy ten pierścionek dał… » to było najbardziej fantastyczne marzenie”.
Pierścionek z brylantem Lucjan Rydel wsuwa na palec Jadwigi w lipcu 1900 roku. W liście do matki z 23 lipca, w którym raz po raz przebija się pragnienie, aby zdobyć przychylność dla przyszłej żony, pisze: Spostrzegłem n.p. że się jej ogromnie podoba mój brylantowy pierścionek. Nic nie mówiąc zdjąłem iwłożyłem jej na palec. Ujęła ją wprawdzie moja gotowość ito żem odgadł od razu, ale nie przyjęła. To przy robocie obiłoby się alboby zginęło ibyłaby szkoda. Zdrugiej strony nie chciała mi zrobić przykrości zupełną odmową więc na tem stanęło, że ja będę go nosił przez cały tydzień aona tylko wniedziele iświęta. Kosztowny pierścionek, symbol zaręczyn i nadzwyczajnego awansu Jadwigi, w Bronowicach Małych jest obiektem podziwu i zazdrości. Odpryskiem tych wrażeń będzie ukuta na gorąco humorystyczna piosenka:
Bockiem, Jadwiś, bockiem,
Mos pierścionek z ockiem,
Kupił ci go Rydel,
Jak chodził z tłomockiem!.
Z pierścionkiem Jadwiga rozstanie się — na pewno niełatwo — jesienią 1914 roku. W odpowiedzi na wezwanie Naczelnego Komitetu Narodowego przeznaczy biżuterię ślubną na rzecz Legionów Polskich tworzących się przy armii austriackiej.
Obrączka i pierścionek z brylantem złożone na tacy odradzającej się sprawy polskiej są doskonałym postscriptum do słów, które Wyspiański wkłada w usta Panny Młodej w Weselu: „A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?”.
W archiwum rodzinnym znajdują się pokwitowania datków wniesionych przez Jadwigę i Lucjana Rydlów na rzecz Naczelnego Komitetu Narodowego. Wśród nich poświadczenie z 12 września:
„2 obrączki złote
2 łańcuszki złote
1 pierścionek złoty z kamieniem [niewyraźnie: wydać? 2 żel.]”.
Narzeczony
Narzeczony o każdej porze dnia może odwiedzić swoją narzeczoną. Nie jest to wygodnem dla jej matki, która powinna asystować tym widzeniom się, zwyczaj jednak upoważnia go do tego; od jego zaś delikatności zależy wybierać stosowne i właściwe godziny.
Można spotkać Lucjana Rydla wszędzie. Na polach Mikołajczyków i Tetmajerów obrywa liście buraków cukrowych. W pogodne, bezdeszczowe dni zwozi siano. Nie odstępuje Jadwigi na krok. Jest zakochany. Pierwszych dni po powrocie zRudawy nie mogłem się zdobyć na to żeby siąść do jakiej roboty ciągle tylko kręciłem się za nią. Ale prędko spostrzegłem że się to nie podoba. Przymusiłem się do pisania iteraz znowu godzinami całemi nie ruszam się od roboty.
Trwają żniwa. Żeby częściej widywać Jadwigę, nosi w koszach śniadania i podwieczorki dla pracujących na polu. Wszystko dzięki Annie przychylnie usposobionej do zakochanych. Sam także pomaga: dziś od 5 rano kopałem zwszystkimi ziemniaki, zktóremi Włodziowa pojechała do miasta. Jadwisi podoba się to bardzo, że pomagam ile umiem. Zresztą nikogo tu nie dziwi, ani nie śmieszy bo ich do tego przyzwyczaił Włodzio. Żartują oile mi to idzie niezgrabnie, ale żartują delikatnie aja sam przekpiewam najwięcej.
Dla Jadwigi przywozi z Krakowa wstążki, materiały na spódnice i zapaski, nawet gorset przygotowany do wyszycia (uprosiłem Włodziową że pojechała ze mną ipomogła targować). Z tym gorsetem obydwoje wędrują przez Bronowice Wielkie do Toń, gdzie mieszka wzięta krawcowa. Wrodzaju Prausowej — tłumaczy matce (w magazynie odzieży i bielizny damskiej Marii Prauss zaopatrują się krakowianki).
Chciałem żeby gorset był najwspanialej wyszyty izostawiłem na ozdoby parę reńskich. Przy krawcowej [Jadwiga — M.Ś.] nic mi nie powiedziała, ale po drodze zpowrotem dostałem reprymendę, że robię zbytki imusiałem obiecać że na przyszłość, bez poprzedniego porozumienia nie będę robił dla niej żadnych wydatków.
W Bronowicach Małych poezja tłucze się po kątach. Wszystkie chwile przeżywane wspólnie Lucjan Rydel przeobraża w wiersze.
Przypiliśmy na zaloty
I pobrać się mamy,
Kupię jej na gorset lamy,
W srebrny liść i złoty.
Dno zielone, złote liście
I czerwone kwiaty,
Jak już ma być to bogaty,
Ubrany rzęsiście.
Pojechałem do Krakowa
Po dwa łokcie lamy,
Sprzewracałem żydom kramy,
Że niech Bóg zachowa!
Zastałem ją u roboty
Na polu przy drodze
Skaczę z wozu i podchodzę
Z sztuczką lamy złotej.
Co raz pojrzy na te róże
Na tle złotolitem,
To znów ku mnie lśnią błękitem
Siwe oczy duże.
Słońce zaszło, miesiąc wstaje,
Cała droga pusta,
A Jadwisia słodkie usta
Sama mi podaje.
W Krakowie poruszenie. Nowina zmlekiem przedostała się do miasta. Już w lipcu z ust do ust wędrowała po placu Szczepańskim; z placu na Rynek, z Rynku na salony. Kazimierz Tetmajer weryfikuje pogłoski u matki. Julia Tetmajerowa odpowiada: ORydlu wiem tylko tyle, że jest formalnie zwarjowany zmiłości; cały dzień razem pracują wpolu, znosi aznosi stroje za któremi ona podobno przepada, ale pani R. wymogła, żeby ślub odbył się dopiero po Wielkiejnocy. Może liczy na to, że poza ta go znudzi, aprzybierze inną. Włodziowie są nim tak znudzeni izrażeni do niego, że chcieliby się go pozbyć, aon się ruszyć niechce. Przewiduję ztego to złe, że Hanusia zazdrościć będzie (aiWłodzio także) tych lam złocistych istrojów, bo już na imieniny [Anny, 26 VII — M.Ś.] kupił Włodzio dla żony iswoich córek fiołkowego aksamitu złotem haftowanego.
Nie brakuje zabawnych akcentów, bo Lucjan Rydel uzewnętrznia uczucia całym sobą. Ignacy Sewer-Maciejowski donosi w liście Elizie Pareńskiej: Przyjechał tu do nas Włodzio Tetmajer izabawne rzeczy opowiada okonkurach Lucka orękę Jagi wBronowicach Małych. Jak Lucek lata boso, zcwikierem na nosie, jak okopuje buraki, wiąże snopy, jak się umizga, jak jest czuły, sentymentalny itd., itd., zhumorem opowiada, awybornie robi Lucka, jego ruchy— jego miny.
Sewerowi humoru także nie brakuje. W towarzystwie znany jest z adresowania kopert barwnymi opisami. Na przykład tak: „Jaśnie Wielmożna Dyrektorowa teatru krakowskiego Lucyna Kotarbińska — artystka — a miła baba aż strach na Radziwiłłowską 15 III piętro”. Uprzedzając zwyczaje Sewera, Włodzimierz Tetmajer sam znajduje dla siebie nowy przydomek. Jest krótki, precyzyjny i zmieści się na kopercie: „szwagier Rydla”.
Zupełnie nie!
Otrzymawszy zawiadomienie ustne czy piśmienne, obowiązani jesteśmy gorąco winszować i cieszyć się z tego związku, chociażbyśmy wiedzieli coś złego o jednej ze stron łączących się dozgonnym węzłem.
Tadeusz Żeleński w Plotce o„Weselu” Wyspiańskiego pisze o Lucjanie Rydlu: „Oczywiście uważał swój krok za bardzo rewolucyjny, gotował się na walkę z rodziną, tymczasem pod przemożną falą jego wymowy, twierdza natychmiast ustąpiła: «Niech się żeni, niech się żeni jak najprędzej, bo nas zagada na śmierć», mówiła matka, brat… Ale Rydel, rozpędzony, dalej gadał, przekonywał, walczył…”. Tyle plotka. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana, bo w konfrontacji z rodziną elokwencja Rydla nie jest traktowana jako atut.
Lista warunków, które stawia Helena Rydlowa, może wydawać się krótka, ale ich realizacja przedstawia się zakochanym jak banicja: ślub nie wcześniej niż za osiem miesięcy, natychmiastowy wyjazd Rydla z Bronowic, sześciotygodniowe wygnanie gdzieś na Powiślu, wreszcie odwiedziny u Jadwigi jedynie w niedziele.
O tym wszystkim Helena Rydlowa informuje syna w ostatnich dniach lipca po rozmowie z Tetmajerami. Wciąż nie do końca wierzy w trwałość deklaracji syna, gdy pisze: masz mi przyrzec że gdybyś zmienił swoje uczucia przyznasz się do tego zupełnie szczerze.
List kończy słowami: Rozmów się zJadwisią iJej Rodzicami, powiedz im oco mi się rozchodzi, aco mi przyrzekniesz to musisz święcie dotrzymać tak jak ja dotrzymam co obiecuję. Ito muszę dodać że wrazie gdybyś moich warunków nieprzyjął żadnych skandalów ani scen obawiać się nie potrzebujesz ale stosunek między nami zmieniłby się zupełnie. Nie myśl że to piszę wcelu wywierania pressyi na Ciebie Boże broń! Uważam tylko ten list za rodzaj moralnego kontraktu między nami, dla tego lojalnie muszę wszelkie punkty wyrazić.
***
Fragment książki Moniki Śliwińskiej “Panny z Wesela” publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego. Książkę można kupić na jego stronach.
***
Zapraszamy też do innych tekstów o historii:
- Nieznany książę Poniatowski
- Żydowski Kraków. Legendy i obrazy ze świata, którego już nie ma [FOTO]
- Wielka powódź w Krakowie. Komunikacja na łódkach, Śródmieście pod wodą
- Tak kibicowano przed wojną! “Zielona trybuna”, dach dorożki i słupy ogrodzenia [FOTO]
- Bieda II Rzeczpospolitej na zdjęciach. “Mam 20 lat, pragnę pracować i żyć uczciwie”
Fot. Lucjan Rydel z rodziną około 1910 roku. Jadwiga Rydlowa to Panna z Wesela Wyspiańskiego. Źródło: Polona.pl.
–0 Komentarz–