Taksówki w Krakowie: Pięćdziesiąt twarzy Stanisława
Taksówki w Krakowie: “Krowodrza ma swojego Greya” – pomyślałem, czytając książkę “Kasa, seks i łzy”. Ale tytuł tego wywiadu, to nie tylko podkreślenie erotycznej frywolności, która kłębi się na tylnych siedzeniach taksówek opisywanych przez autora. Stanisław Grzybowski to faktycznie człowiek o wielu twarzach: wiceprezes Radio Taxi Barbakan, pisarz, producent filmowy i teatralny, aktor, filantrop, mecenas sztuki i sportu, a kiedyś – taksówkarz. O książkach, samochodach i prowadzeniu biznesu w Krowodrzy rozmawiałem z panem Stanisławem w siedzibie jego korporacji, przy ulicy Truszkowskiego.
..powoli zaczęła przesuwać ręką po jego nodze. Mężczyzna przez ułamek sekundy chciał zabrać jej rękę, odsunąć na bok, ale… nie zrobił tego. Był senny, świąteczny poranek i po męczącej, pełnej emocji nocy każdy dotyk Basi dawał mu odprężenie, był jakąś zasłużoną przyjemnością. Nie protestował, kiedy ręce przyjaciółki wędrowały po jego ciele. Nie protestował, gdy jedna z nich poczęła go pieścić. Siedział jak zaczarowany, delektując się falami przyjemności. Był w tej chwili młodym chłopcem, którego po raz pierwszy w życiu ogarniała zmysłowa przyjemność… Nie był już zakłopotany. Poddawał się każdemu ruchowi. Nie myślał o niczym. Podniecenie narastało, a on już nie chciał się opanować. Nagle jego ciałem wstrząsnął cudowny dreszcz…
/Stanisław Grzybowski, fragment “Nocy sylwestrowej” ze zbioru “Kasa, seks i łzy”/
Michał Malczyński: Kiedy byłem małym chłopcem, mama czytała mi książeczkę – „Jak Wojtek został strażakiem”. Zna Pan?
Stanisław Grzybowski: Tak, oczywiście.
Bardzo chciałem wówczas tym strażakiem zostać. Potem czytałem o wiele dziwniejsze lektury i nie skończyłem najlepiej, bo na polonistyce. Ale powiem panu szczerze. Gdybym jako pełen chuci nastolatek przeczytał „Kasę, seks i łzy”, to pewnie dziś byłbym taksówkarzem!
Dzieciom to bardziej polecałbym moją drugą książkę, „Kuba Taksówkarz”. Nie wiem, czy te książki to tylko zechęta. Ja w zawodzie jestem 38 lat. 18 lat za kółkiem jako taksówkarz, 20 lat prowadzenia Taxi Barbakan. To jest kilkadziesiąt lat wiedzy, praktyki i przeżywania, owszem, miłych chwil, ale także takich, które mroziły krew w żyłach. I chciałbym, aby moją książkę przeczytał każdy początkujący taksówkarz. Żeby wiedział, jaka jest historia tego zawodu, kiedy uruchomiono pierwsze taxi na telefon, jak technologia wkraczała do tej branży. Za moich czasów nie wzywało się taryfy przez mobilną aplikację.
A czym pan wtedy jeździł?
Fiatem 125p 1300, tak zwanym „kanciakiem”. Natomiast potem pojawił się jeszcze jeden samochód – „Warszawa”. Taka „zachęta” dla klientów, przede wszystkim przy imprezach okolicznościowych to się sprawdzało. To samochód kultowy, on przywołuje wspomnienia. Ludzie nim jeździli do ślubu. Potrzebowałem taki samochód również do innych działań. Do filmów, do teatru, ponieważ zajmowałem się też tymi dziedzinami, byłem producentem filmowym, aktorem. Kupiłem to auto, bo o nim marzyłem.
Nadal jest w pana posiadaniu?
Oczywiście. I ciągle z niego korzystamy. Na przykład co roku, 6 grudnia, jeździ po Krakowie z Mikołajem w środku. Kursy są darmowe. Z kolei na Walentynki, analogiczna sytuacja, za darmo wozi zakochanych.
Warszawa to lata 50-te, 60-te i 70-te. Ale cofnijmy się w czasie do polski przedwojennej. W 1936 roku Henryk Worcell debiutuje powieścią „Zaklęte rewiry”, w której ukazuje specyfikę zawodu – tyle że kelnera. Ta książka, podobnie, jak pana, oparta jest na wątkach autobiograficznych. Ale „Kasa, seks i łzy” to luźny zbiór krótkich historyjek. Nie myślał pan o powieści?
Myślę na pewno o kolejnej części. Ale ogrom wydarzeń w pracy taksówkarza jest jednak tak niewyobrażalny, że trudno mi sobie wyobrazić jazdę jednym torem. Myślę, że forma, którą przyjąłem, pozwala pokazać pełen koloryt tej branży. Pokazać sytuacje przyjemne, ale też trudne czy niebezpieczne. Dlatego postanowiłem też skorzystać z nowej formy i napisać bajeczkę, „Taksówka Kuby”.
Taksówki w Krakowie: Taksówka Kuby
To taka „Kasa…” tylko w wersji ocenzurowanej, np. bez dwóch pań zabawiających się na tylnym siedzeniu taryfy?
To książeczka dla maluchów, która oczywiście tłumaczy podstawy zawodu taksówkarza, ale przede wszystkim pokazuje piękno Krakowa, czyli Wawel, Rynek Główny czy Wisłę.
Widzę, że pan jest tradycjonalistą. Teraz Kraków promowany jest spotem, w którym celebrytka wystylizowana na postać z baśni braci Grimm płynie Dunajcem w stronę Pieskowej Skały…
Ma pan rację. Pewne rzeczy kultywuję i przekazuję mojej rodzinie. A także ludziom. Bo niepokoi mnie na przykład upadek czytelnictwa. Wkroczyła telewizja, internet. Książki ciągle odsuwane są na dalszy plan. Chciałbym się przyczynić do zmiany tego trendu.
W przypadku tej konkretnej bajki zadanie to jest o tyle łatwiejsze, że książeczka ma nietuzinkowe ilustracja, a przecież żyjemy w czasach kultury obrazkowej.
Wszystkie ilustracje robione były ręcznie, na zamówienie, przez panią plastyk – Małgorzatę Sinkovic.
Wspomniana Jugosławia rozpadła się na początku lat 90-tych. To mniej więcej ten czas, kiedy powstała ta korporacja. Jakie było ostatnie auto, którym pan jeździł?
Ford Focus.
Ok. Lata 90-te, stoi Pan Focusem – jak to się mówi w waszym żargonie – „na słupku”, czeka pan na klienta. Daleka jest droga od tego do powstania Taxi Barbakan?
Wtedy były już sieci radio taxi, ale nikt w ich rozwój jakoś specjalnie nie wierzył. Ja w jednej z takich sieci jeździłem. I zarobek był lepszy, i większe bezpieczeństwo. Ale sytuacja w firmie, w której jeździliśmy była bardzo niejasna. Zebrało się łącznie kilkadziesiąt zdesperowanych osób, zorganizowalśmy się i poszliśmy na swoje. Byliśmy wówczas najmniejszym radio taxi w Krakowie, teraz jesteśmy firmą wiodącą, zrzeszamy kilkaset taksówek.
Co wam pomogło taki sukces osiągnąć? Może było wtedy łatwiej w biznesie?
Przede wszystkim doświadczenie w pracy za kółkiem. Znaliśmy oczekiwania klientów. Wiedzieliśmy, że samochód musi być czysty, musi być w dobrym stanie technicznym. Nie baliśmy się tego biznesu, bo już w nim byliśmy. Rozpoczęcie tej działalności nie powodowało obaw, bo te taksówki były wciąż na rynku potrzebne.
Obecnie jest trudniej?
Trudniej. Rynek jest zapełniony. Poza tym samochód w domu to już nie rarytas. Ma go niemal każdy. Poprawia się komunikacja miejska. Bardzo popularne stają się rowery, obserwuję to w mieście. Popyt maleje, a uwolnienie zawodu obniżyło jakość świadczonych usług. Najważniejsza jest cena.
A coś się w Krakowie zmieniło na plus?
Bohaterowie mojej książki często narzekają na fatalne drogi. Tutaj jest jakaś poprawa. Są remonty. Powstają nowe estakady czy ulice, a te, które już są, na bieżąco się w zimie odśnieża. Problemem pozostaje ciasne centrum, ale i tak generalnie wszystko idzie ku lepszemu.
Krowodrza to dobre miejsce do prowadzenia biznesu?
Można powiedzieć, że kapitalne wręcz. Mamy drogi wylotowe, także na autostradę, mamy blisko lotnisko, centra handlowe, np. nową Galerię Bronowice. Widzę, że ten rejon jest w ciągłej rozbudowie, rozwija się. To ma też minusy, bo zaczynają się tu tworzyć coraz większe korki, są problemy z parkowaniem.
Do tego parkowania za moment powrócimy. Skoro jednak mówimy o prowadzeniu firmy, to ja nie mogę wzroku oderwać od tych wszystkich dyplomów z podziękowaniami, które wiszą w całym gabinecie.
Biznes przenosi się na pomoc. Ludziom w trudnych sytuacjach trzeba pomagać, ale żeby to robić, trzeba ich najpierw zrozumieć. Kiedy powstawała Fundacja Mimo Wszystko, mieliśmy jeszcze biuro na ul. Lea. Spotkaliśmy się tam z Anią Dymną i rozpoczęliśmy współpracę, która trwa do tej pory. Bardzo ciekawym elementem tej współpracy jest wymyślona przez nas akcja. Z każdego kursu jeden grosz przeznaczany jest właśnie na jej Fundację. Dzięki zaangażowaniu naszych kierowców akcja ta ciągle trwa i przynosi dobre efekty. Od lat współpracujemy także z WOŚP. Wspieramy organizacje opiekujące się dziećmi specjalnej troski. Cały czas staramy się różne ludzkie cierpienia dostrzegać i na nie reagować. Robimy to wspólnie z kierowcami, którzy są ludźmi z różnych środowisk, ale zawsze w swoich sercach znajdują miejsce dla innych, znajdują tam dobrą wolę i chęć pomocy. Nawet ten nasz symboliczny krakowski grosik, przy takiej ilości zleceń, przy tej skali, zamienia się w konkretne wsparcie.
Wróćmy jeszcze na krakowskie ulicy, a raczej chodniki, czyli… parkingi. Mamy działania doraźne, polegające na przykład na rozszerzaniu strefy. To kij, do którego trochę brakuje marchewki. Natomiast nie ulega wątpliwości, że problem jest „przesuwany”. Kiedyś znalezienia miejsca parkingowego przy pl. Inwalidów graniczyło z cudem, a obecnie problemy z parkowaniem mają mieszkańcy Bronowic czy os. Widok. Myśli Pan, że strefa obejmie całe miasto?
Nie jestem wróżbitą. Ale w mojej książce przewidziałem pewne sytuacje. Napisałem – dojdzie do tego, że ludzie dojeżdżający do pracy do Krakowa będą zostawiać samochody na obrzeżach miasta. Następnie poruszać się będą komunikacją miejską albo rowerami. Oczywiście, jest to także szansa dla rozwoju biznesu taksówkowego. Kraków nie jest z gumy. Są miejsca, gdzie się tych miejsc parkingowych nie da stworzyć. Ostatnio pojechałem samochodem do nowo wybudowanego centrum kongresowego. I nie miałem gdzie tego samochodu zostawić. Przypadkiem udało mi się znaleźć miejsce na bocznej uliczce osiedlowej.
Recepty na komunikacyjne problemy Krakowa nie widać. To może ustalmy chociaż, jaka jest recepta na sukces według Stanisława Grzybowskiego?
Tu też recepty nie ma. Ale najważniejsze, to podążać za swoimi marzeniami. Marzyłem o kupnie „Warszawy”. Marzyłem o tym, aby wydać książkę o swoim zawodzie. Różne cele, czasem drobne, ale wszystkie udaje mi się realizować. To rada, nie recepta. Marzenia przede wszystkim, a czas pokaże resztę.
Film: Czołówka serialu “Zmiennicy”, zródło: youtube.com, kanał: itvp / Taksówki w Krakowie
Czytaj także: Groomer – psi fryzjer: Jak zostać psim fryzjer
–9 komentarzy–
[…] Taxi za kilometr bierze 1,8 zł. Barbakan, Radio Taxi 919 czy Wawel – do 2,30 zł. Na „trzaśnięcia drzwiami” lekką […]
[…] można wypisać się z ZUS? Pan W. postanowił, że nie chce emerytury. „Rezygnuję” – pisał – „z wszelkich praw wobec […]
[…] mówił niejako do publiczności: „Nie chcesz tego, co ci daję? To siedź w domu”. Miało to wielkie znaczenie wychowawcze dla miasta; zwłaszcza przy częstości premier. A czymże dopiero był taki teatr dla młodych, jakiż […]
[…] od (A)ntykwariatów przez knajpki aż do (Z)akładów rzemieślniczych. Opowiedzieć historie pracowitych ludzi z pasją i pomysłem, którzy współtworzą krakowską gospodarkę. To właśnie sektor MSP, czyli mikro, […]
[…] gdzie firma działa, do takiego, gdzie praca jest tańsza, a pracownicy lepiej wykształceni. Pracuje w nich około 40 tys. krakowian. Inwestorzy chwalą tanią i znającą języki obce siłę […]
[…] Ale czy są w stanie zaoferować nam podróże… w czasie? Londyńskie biuro podróży “One way ticket” udowodniło, że nie ma rzeczy niemożliwych i właśnie kończy sprzedaż last minute […]
[…] Mamy serwis, paliwo, ubezpieczenia. Ale przecież auto samo nie pojedzie, szczególnie gdy prezydent obciążony jest musem doglądania miasta z tylnego siedzenia limuzyny. Potrzebny nam jest kierowca. Taki, który pracuje w magistracie, zarabia średnio ok. 2 500 zł. Podstawy. Do tego dochodzi “stażowe” i premie uznaniowe w wysokości od 10% do 70%! Do wyliczeń przyjąłem 4 000 zł. Ufam, że premie są godne dopieszczanego pracownika. Takiego, którego zaprasza się nawet do SkyBoxa na stadionie miejskim – na całą rundę jesienną. […]
[…] Parking stał się zresztą na Azorach, podobnie jak w wielu innych zakątkach Krakowa, codziennością. Niedawno w parking zmieniono tu także boisko szkolne przy ulicy Czerwieńskiego. Szkołę też wygaszono i zmieniono w urząd – ale to już zupełnie inna historia. Chodniki w wielu miejscach na Azorach istnieją tylko teoretycznie, a tyraliera samochodów zasłania przystanek. Mam nadzieje, że chociaż jego nie wygaszą. […]
[…] 12 metrach kwadratowych, a impulsem do otwarcia interesu była stłuczka. Stałymi bywalcami są tu taksówkarze, którzy zbyt długo słuchają radia na postojach, ale w czasie pandemii – w kolejkach ustawiają się dostawcy na skuterach. Firmą, zarządzają […]